Klocek Podróżnik

Pamiętniki Klocka Podróżnika

Uganda

Czerwiec 2018

Ponownie wylądowałem na kontynencie afrykańskim, a dokładniej w Ugandzie. Jest ona jak większość krajów Afryki państwem wielonarodowościowym z etnicznie, kulturowo, językowo i religijnie różnorodną społecznością.
Winston Churchill nazwał ją kiedyś „Perłą Afryki” i jego sentencja przytaczana jest obecnie w prawie każdym jednym opisie kraju. Jest to rzeczywiście trafne określenie dla tego pięknego państwa, jednak musze się przyznać, że nie bardzo jestem przekonany o prawdziwym zachwycie brytyjskiego polityka. Z pewnością zapytacie, dlaczego? Otóż moje wątpliwości bazują na analizie wydarzeń z historii państwa.
Uganda pozostawała od 1894 roku brytyjskim protektoratem, co jest eleganckim określeniem dla imperialnej własności, czyli kolonii. W celu pozyskiwania bawełny, kawy oraz trofeów myśliwskich Brytyjczycy połączyli linią kolejową Kampalę z Nairobi i dalej z portem w Mombasie. Wielka Brytania stała się obok Holandii i Portugalii największym eksporterem kości słoniowej na całym świecie. Pod koniec XIX wieku, ze wszystkich źródeł łącznie, transportowano do Europy każdego roku ponad 800 ton tego drogocennego towaru. Obliczenia z 1894 roku wskazują na zabijanie 80 tysięcy słoni rocznie. Na tej podstawie trudno jest mi uwierzyć, że Winston Churchill nazywając Ugandę „Perłą Afryki” rzeczywiście miał na myśli jej piękno, a raczej wydaje mi się, że było to typowo dyplomatyczne określenie jej bogactwa w sensie materialnym, przynoszącego olbrzymi profit brytyjskiemu imperium.
Po uzyskaniu niepodległości w 1962 roku Uganda przeszła burzliwe czasy dyktatur i bezprawia. Obecnie jest relatywnie stabilnym i bezpiecznym krajem. Pomimo, że ze swoim siedemdziesięcioprocentowym bezrobociem i praktycznie brakiem większego przemysłu należy do najuboższych państw świata, to jednak na afrykańskie warunki uchodzi za państwo dobrobytu. Uganda posiada urodzajną glebę i wiele naturalnych zbiorników wodnych. Posiada dobrze rozwinięty handel i niektóre sąsiednie kraje importują z niej nie tylko żywność czy elektronikę, ale również zapożyczają jej kulturę, słuchają ugandyjskiej muzyki, a kobiety ubierają się według wzorców przywiezionych z Kampali.
Zdecydowanie największym bogactwem Ugandy jest natura. Jest to jeden z 3 afrykańskich krajów, w którym można spotkać żyjące na wolności goryle górskie. Te łagodne wielkoludy zamieszkują gęste, górskie lasy na terenach, na których ich odlegli kuzynowie uważający się za najwyższe stadium ewolucji poprowadzili fikcyjne granice i oddzielili nimi 3 obszary nazywając je Kongo, Rwanda i Uganda. Goryle w całej swojej ewolucyjnej niedoskonałości nie biorą jednak tego błyskotliwego pomysłu poważnie i nie słyszałem, aby choć jeden wystąpił o wydanie paszportu lub przekraczał granice w miejscu do tego przeznaczonym. W Ugandzie żyją również bardzo liczne populacje wielu innych afrykańskich zwierząt, których liczebność po fali kłusownictwa w latach 70-tych i 80-tych XX wieku niestety drastycznie spadła, ale na szczęście w ostatnim czasie następuje powolna tendencja wzrostowa. Dzika natura i zwierzęta są największym magnesem turystycznym kraju, a zdecydowanie najsilniej przyciągają goryle, które to właśnie stanowią główny cel naszej wyprawy.

Uganda

Te miłe panie przygotowują nasze pierwsze, ugandyjskie śniadanie. Dzień zaczyna się interesująco. Na stole stoi masło z orzeszków ziemnych i syrop do naleśników.

break

W Ugandzie zanotowano 1670 rodzajów ptaków, co czyni ją najzasobniejszym w ptaki krajem Afryki. Pierwszy dzień poświęcamy na poszukiwanie jednego z nich, zamieszkującego nabrzeża jezior i bagna. Jego obecność na określonym terenie uzależniona jest ściśle od występowania gęstych obszarów papirusu i trzciny. Trzewikodziób, bo tak nazywany jest ten ptak, ma szare upierzenie i wygląda trochę jak silnie zakurzony pelikan z długimi, bocianimi nogami i czymś przypominającym wielkiego, drewnianego chodaka w miejscu dzioba.

Uganda

Mieszkańcy regionów wokół Kampali należą w większości do grupy etnicznej Baganda.

Podobno największa szansa na spotkanie z trzewikodziobem istnieje na północny zachód od Entebbe w zatoce Mabamba będącej jednym z 33 najważniejszych obszarów ochrony ptaków w Ugandzie. Cały teren zajmuje powierzchnię ponad 16 tysięcy hektarów i zamieszkany jest między innymi przez 9 trzewikodziobów.
Chwileczkę… – z prostego rachunku wynika, że jeden osobnik przypada na około 1830 hektarów. Nie pamiętam, kto poinformował nas o wielkim prawdopodobieństwie obserwacji tego rzadkiego ptaka właśnie w tym miejscu, ale zaczynam wątpić w jego wiarygodność.

Uganda

Przystań w zatoce Mabamba.

Po przejażdżce kanałami wyciętymi w buszu papirusów i rozlewiskami Jeziora Wiktorii dopływamy do miejsca, w którym strażnik wypatrzył młodego, stojącego nieruchomo jak posąg, trzewikodzioba. Pogrążony w głębokim skupieniu jak buddyjski mnich podczas medytacji, wydaje się absolutnie nie zwracać uwagi na wydarzenia świata zewnętrznego. Przez moment pomyślałem sobie – być może jest sztuczny, być może to tylko figura ustawiona w wysokich trawach wiktoriańskich bagien ku radości nieświadomych Dole i Bazungu (w języku suahili określenie dla pluszowego misia i ludzi o białej skórze). Jednak po dłuższej obserwacji zauważyłem, że pomimo bezruchu jego jasne, duże oczy, osadzone inaczej niż u innych ptaków bardziej z przodu czaszki, dokładnie kontrolują otaczający teren, co jakiś czas mrugając. W tym momencie upewniłem się o jego całkowitej autentyczności.

Uganda

Trzewikodziób wydaje się być bardzo flegmatycznym ptakiem pozostającym najczęściej długi czas w bezruchu i pomimo że potrafi dobrze latać, rzadko wykorzystującym tą zdolność. Prowadzi raczej opieszały tryb życia składający się z powściągliwych i ostrożnych ruchów. Zupełnie inaczej zachowuje się jednak, kiedy po wyjątkowo wyczerpującej medytacji odczuwa nadmierną utratę energii i jego żołądek zażąda trybutu. Wtedy ptak zamienia się w wyjątkowo wytrawnego łowcę i jeśli tylko w zasięgu dziobu wypatrzy zdobycz, składającą się przede wszystkim z ryb, potrafi schwytać ją w ułamku sekundy.

Uganda

Trzewikodziób stojący w wysokich trawach wiktoriańskich bagien.

Równie ciekawym ptaszkiem żyjącym w zatoce Mabamba, jest długoszpon afrykański. Dzięki swoim bardzo długim pazurom utrzymuje się nawet na najmniejszych roślinach pływających, po których wędruje w poszukiwaniu insektów. Powstaje przy tym wrażenie, że wędruje po wodzie przez co nazywany jest potocznie „ptakiem Jezusem”.

Uganda

Długoszpon afrykański.

break

Julius jest sympatycznym, wysokim i szczupłym pięćdziesięciolatkiem pochodzącym z północno-wschodniej części kraju, z rejonów graniczących z Kenią. Sylwetką przypomina wysmukłych, masajskich wojowników i również kolor jego skóry jest troszkę ciemniejszy. Pracuje od wielu lat w branży turystycznej i podczas całego pobytu w Ugandzie przejął rolę naszego przewodnika i zarazem kierowcy. Julius cierpi na brak apetytu i codziennie zażywa lek stymulujący go do spożywania choćby najmniejszych posiłków. Jego wyjątkowo długie nogi, delikatnie przypominające literę X, z trudem utrzymują resztę kościstego ciała, które podczas chodzenia chybota się lekko, jakby zaczynało podrygiwać do tańca.
Pomimo, że smaczny posiłek przy zachodzie słońca nie jest dla Juliusa szczególnym spiritus movens, proponuje nam „wyjątkową” restaurację nad samym brzegiem Jeziora Wiktorii, w której moglibyśmy ukoronować nasz pełen wrażeń dzień. Lokal, znajdujący się na ogrodzonym i strzeżonym terenie, jest „wyjątkowo” uroczo usytuowany w równie „wyjątkowo” wyborowej dzielnicy Entebbe. W przeciwieństwie do tego składa się z „wyjątkowo” nieefektownej, stylizowanej chaty pokrytej strzechą oraz plastikowych stolików i foteli ustawionych bezpośrednio na piaskowym wybrzeżu. Cała jego prawdziwa „wyjątkowość” odzwierciedla się zdecydowanie w cenach, osiągających poziom zachodnioeuropejskich restauracji o podwyższonej klasie. Zanim jednak możemy wejść na teren lokalu, umundurowany strażnik kontroluje nas wykrywaczem metali w poszukiwaniu broni i przeszukuje plecaki w poszukiwaniu ładunków wybuchowych. Robi to jednak „wyjątkowo” nieefektywnie, ponieważ plecak mAT'a ma kilka komór, spośród których przegląda tylko główną. Mam wrażenie, że jest to rodzaj spektaklu dla turystów, aby czuli się bezpieczniej. Julius jest jednak absolutnie przekonany o potrzebie takich środków ostrożności, ponieważ Uganda należy do Unii Afrykańskiej i Wspólnoty Narodów, udzielając się zbrojnie między innymi w Kongo czy Somalii, więc istnieją obawy przed atakami terrorystycznymi. Pomyślałem sobie, że przecież nikt spośród nas, oprócz Juliusa i być może po części mnie samego z powodu brunatnego futerka, nie wygląda na Kongijczyka lub Somalijczyka, ale prawdopodobnie jest to jeszcze jedna cecha świadcząca o „wyjątkowości” tejże restauracji.
Przed rozpoczęciem posiłku mAT postanawia skorzystać z toalety, która jak się okazuje usytuowana jest „wyjątkowo” poza terenem lokalu, po drugiej stronie szosy. W obawie przed ewentualną współpracą mAT'a z kongijskimi lub somalijskimi terrorystami, zostaje przed wejściem ponownie przebadany wykrywaczem metali zanim wolno mu wrócić do stołu.
Posiłek jest bardzo smaczny, ale z całą pewnością nie „wyjątkowy”.

Uganda

Rybacy na Jeziorze Wiktorii.

break

Park Narodowy Wodospadu Murchison'a usytuowany jest na pagórkowatej równinie ciągnącej się wzdłuż Nilu Wiktorii, wpadającego w tym regionie do Jeziora Alberta i pokryty jest w większości roślinnością sawannową lub kolczastym buszem. W jego centrum znajduje się malowniczo płożony Wodospad Murchison'a, od którego pochodzi nazwa Parku. Cały areał stanowi schronienie dla wielu dzikich zwierząt.
Droga z Entebbe wiedzie przez stolicę państwa Kampalę. Miasto posiada oficjalnie ponad milion mieszkańców i odnosi się wrażenie, że pewnie dwa razy więcej motocykli i samochodów. Sama umiejętność prowadzenia pojazdu nie jest gwarancją dotarcia do obranego celu. Mało tego, że na głównych ulicach panuje zwarty ruch i wpychanie się jeden przed drugiego należy do normalnych sprawności kierowców, to na dodatek nie ma tu prawie wcale kierunkowskazów lub innych znaków drogowych. Często tworzą się cztery kolumny pojazdów na ulicach, na których zasadniczo wymalowane są 3 pasy ruchu, a skrzyżowania z sygnalizacją świetlną nie zawsze traktowane są poważnie. Pomiędzy samochodami, jak chmara dokuczliwych much, przepychają się motory wykorzystując każdą, choćby najmniejszą przestrzeń. Drogę przez miasto trzeba znać, inaczej nie ma szans na wydostanie się z jego otchłani. Julius jest doświadczonym i bardzo spokojnym kierowcą, a drogę przez Kampalę zna jak własną kieszeń. Mimo tego na przedostanie się z południa na północ potrzebujemy dobre 2 godziny.
Większość pozostałych dróg w Ugandzie jest szutrowa, pełna dziur i wybojów, więc średnia prędkość jazdy wynosi około 40-50 kilometrów na godzinę. Pomimo tych wszystkich niewygód Ugandyjczycy jeżdżą zazwyczaj spokojnie i bezkonfliktowo.

Uganda

Kampala

break

Wspomniani już wcześniej dalsi kuzynowie goryli, wpadli na kolejne, przełomowe pomysły nazywane przez nich konfliktami zbrojnymi, kłusownictwem czy bezmyślną gospodarką lub grabieżą środowiska naturalnego. Te wszystkie kluczowe wynalazki stały się przyczyną do wyginięcia zarówno białych jak i czarnych nosorożców, które były rdzennymi mieszkańcami Ugandy jeszcze do roku 1982. Dla odmiany nieco później, bo w roku 2005 roku, kuzynowie goryli wdrożyli zupełnie inną ideę i zainaugurowali projekt Ziwa Rhino Sanctuary służący tym razem przywróceniu populacji nosorożca białego.
Na obszarze liczącym 7 tysięcy hektarów, ściśle chronionym przed kłusownikami i drapieżnikami, pielęgnuje się te zagrożone wyginięciem zwierzęta, aby stopniowo móc uwalniać je w parkach narodowych kraju. Projekt Ziwa rozpoczęto z małą grupą 6 osobników, obecnie jest ich już 22. Aby zapewnić nosorożcom bezpieczeństwo, teren otoczony jest dwumetrowym płotem elektrycznym i pilnowany 24 godziny na dobę przez zespół około 80 strażników. Strefa służy również za schronienie co najmniej 40 innym gatunkom ssaków i gadów, w tym małpom, antylopom, hipopotamom, krokodylom oraz licznym ptakom. Nadzwyczajną atrakcją Ziwa Rhino Sanctuary jest trekking, podczas którego podąża się pieszo za nosorożcami.

Uganda

Uganda

Nosorożce w Ziwa Rhino Sanctuary.

break

Na terenach wokół Wodospadu Murchison'a utworzono już w 1910 roku rezerwat przyrody – Bunyoro Wildlife Reserve. Pomysł założenia Parku Narodowego zrodził się jednak dopiero później. Obecnie Park Narodowy, razem z graniczącymi rezerwatami Bugungu i Karuma, zajmuje największą w Ugandzie, pojedynczą powierzchnie objętą ochroną.

Uganda

Całe wschodnie wybrzeże Jeziora Alberta i obszary wokół Parku Narodowego Wodospadu Murchison'a zamieszkane są przez szczep Banyoro.

Po wielogodzinnej podroży docieramy do jednej z bram parku. Podczas gdy Julius udaje się załatwić sprawy urzędowe związane z naszym pobytem, odwiedzamy jeden z małych sklepików, które stanowią stały element urbanistyczny miejsc o natężonym ruchu turystycznym. Niewielkie pomieszczenie zastawiono na przestrzeni wszystkich czterech ścian, od posadzki aż po sufit oraz na środku sklepu, drewnianymi regałami i półkami wypełnionymi niezliczoną ilością bezwartościowych pamiątek, z których większość wyprodukowano masowo w Azji. Znajduje się tutaj również kilka masek i figur wyrzeźbionych w Kongo i Gabonie, wzorowanych na starych tradycjonalnych wyrobach tych krajów, jednak nic co mogłoby przyciągnąć naszą uwagę.
Sprzedawczyni z wplecionymi we własne, niedługie włosy, grubymi, sztucznymi warkoczami ułożonymi w fantazyjną fryzurę, wygląda za to wyjątkowo ciekawie. mAT zapytał czy może ją sfotografować, lecz wydaje się być niezdecydowana. Wyczuł, że potrzebny jest jej niewielki impuls motywacyjny, więc sięgnął do swojego zestawu argumentów dopingowych i oznajmił, że ma fantastyczną fryzurę, jakiej wcześniej nie widział i byłby bardzo szczęśliwy, gdyby mógł zrobić sobie na pamiątkę zdjęcie właścicielki takiego wyjątkowego uczesania. Trochę niedowierzająco spytała:
– podoba ci się?
mAT bez wahania i z pełnym przekonaniem odparł:
– bardzo!
Zadziałało, zgodziła się bez wahania i nawet nie protestuje, kiedy ją prosi, aby wyszła ze sklepu ponieważ w środku jest za ciemno.

Uganda

Kobieta z grupy etnicznej Banyoro. Wplecione, sztuczne warkocze są wyznacznikiem afrykańskiej mody.

break

Już na początku drogi przez park witają nas pawiany, które można również spotkać w wielu innych miejscach kraju. Często widać ich liczne grupy koczujące przy poboczach dróg. Pawiany w zasadzie unikają konfrontacji z uważającymi się za najwyższe stadium ewolucji, dalszymi kuzynami goryli i chowają się przed nimi w przydrożnym buszu. Zdarza się jednak, że podczas transportu niektórych artykułów spożywczych, stojących na liście pawianowych przysmaków, małpiszony zmieniają swoją taktykę i stają się triumfalną bandą przydrożnych rozbójników.

Uganda

Pawiany.

Park Narodowy Wodospadu Murchison'a podzielony jest na dwie części przez płynący przez niego Nil Wiktorii. Część północna jest terenem bardziej otwartym, porośniętym w większości roślinnością sawannową i dzięki temu można w niej zaobserwować zdecydowanie więcej zwierząt. W celu łatwiejszej przeprawy przez rzekę, w centrum parku wybudowano przystań wodną, z której kursuje prom przewożący samochody i ludzi na północny brzeg.

Uganda

W pobliżu przystani ustawiono wielką, metalową boję wodną i malując na niej mapę świata, przerobiono ją na globus. Odnoszę wrażenie, że twórca tego dzieła podziela stanowisko goryli i granic nie traktuje poważnie. Być może dzieło to ma charakter proroczy i ukazuje wygląd z przyszłości? Co ciekawe, na pierwszym zdjęciu widać, że Dania jest zdecydowanie wyspą, a przecież dramatyczny wzrost poziomu wody w oceanach stwierdzony jest już od dawna.

Uganda

Uganda

Tak wyglądają zarysy Polski oraz innych państw europejskich.

Obok przystani znajduje się również „dyżurka” hipopotama. Za każdym razem, kiedy prom przypływa lub odpływa z miejsca cumowania, hipopotam wynurza się z wody i odnoszę wrażenie, że kontroluje częstotliwość kursów oraz w celach statystycznych liczy ilość przetransportowanych osób i pojazdów.
Za drobną opłatą, czas oczekiwania na prom wypełnia zespół muzyczny, grający tradycyjną muzykę na instrumentach adungu.

Uganda

„Dyżurka” hipopotama.

Uganda

Po wyjściu na drugi brzeg Julius udaje się do biura, aby załatwić sprawy urzędowe, wypełniające zazwyczaj znaczną część dnia codziennego, ja natomiast z zainteresowaniem przyglądam się dokazującemu pawianowi próbującemu wyrwać metalową klapę od śmietnika.

Uganda

W miejscach tak licznie odwiedzanych przez turystów jak tutaj, okoliczne grupy pawianów straciły swój respekt przed dalszymi kuzynami goryli i obrały ich sobie za cel wyrafinowanych napadów rabunkowych. Przeciw takim napadom, dalsi kuzynowie goryli okazują się być zupełnie bezbronni. I tak – mAT wpadł na wielce niemądry pomysł, aby podzielić się zakonspirowanymi w plecaku orzeszkami ziemnymi z pawianem, siedzącym ciągle na oddalonym około 10 metrów śmietniku. Wygląda na to, że sam ruch sięgania po cokolwiek wzbudza wielkie zainteresowanie zwierzaka, ponieważ mAT jeszcze nie zdołał wyjąć przekąski, a małpiszon jest już za jego plecami. Kiedy wysuwa orzeszki z plecaka pawian w podskoku, gotowy do zaciekłego ataku, zbliża się właśnie pyskiem w pobliże jego dłoni. Odbywa się to tak szybko, że mAT ledwo zauważywszy niebezpieczeństwo kątem oka, podrzuca tylko paczuszkę do góry i w ten sposób chroni swoje palce przed okaleczeniem. Jak zazwyczaj w takich sytuacjach zwycięzcą jest małpiszon, choć mAT wygrywa również to, co jest mu ważniejsze – zdrową rękę. Od tego czasu dzieli się orzeszkami wyłącznie z nami.

Uganda

Zwycięski pawian delektuje się swoim łupem.

break

Popularnie używany wyraz safari pochodzi z języka suahili i oznacza wszelkiego rodzaju podróż. Znaczenie jakie znamy obecnie pochodzi z czasów kolonialnych, kiedy trafił do języków ówczesnych kolonizatorów. Używany był przede wszystkim na określenie podroży do Afryki Wschodniej, połączonej z polowaniem na dzikie zwierzęta. Później zaczęto używać go do określenia podobnych ekscesów w innych częściach Afryki lub Indii. Obecnie oznacza najczęściej podróż służącą obserwacji lub fotografowaniu dzikich zwierząt i w tym najbliższym mojemu, pluszowemu sercu znaczeniu, wyruszamy na długie safari, podczas którego mogę zaobserwować wielu ciekawych mieszkańców Parku Narodowego.

Uganda

Uganda

Guźce, które za sprawą filmu „Król Lew” popularnie nazywane są pumbaa.

Uganda

Kob śniady.

Uganda

Bawolec.

Uganda

”Afrykański niedźwiedź brunatno-pluszowy”

Uganda

Kobusy występują tylko w Ugandzie, częściowo w Południowym Sudanie oraz północnej części Kongo.

Uganda

Starsze byki bawołów wygonione ze stada, tworzą grupy kawalerów.

Uganda

Oribi są jednymi z najmniejszych antylop.

Żyrafy Rothschilda występują wyłącznie w Ugandzie oraz na małym obszarze w Kenii. Są drugim z najbardziej zagrożonych podgatunków żyraf, a ich populacja szacowana jest tylko na kilkaset sztuk. Ich cechą charakterystyczną jest zamiast zazwyczaj dwóch, aż 5 krótkich rogów na czubku głowy. 2 z nich są wypukłościami zaraz za uszami, a trzeci widoczny na środku czoła. Nie są one jednak tak dobrze widoczne jak 2 „standardowe”. Inaczej niż u innych przedstawicieli gatunku, żyrafy Rothschilda posiadają jasne, bezplamiste nogi od kolan w dół.

Uganda

Są to najwyższe ssaki lądowe. Dorosłe samce osiągają do 6 metrów wysokości.

Uganda

Miejscami tworzą grupy składające się z wielu osobników.

Uganda

Sęp afrykański uznawany jest za krytycznie zagrożonego wyginięciem.

Uganda

Oczywiście nie może zabraknąć najpopularniejszych mieszkańców sawanny – słoni.

Uganda

Słonie są największymi współcześnie żyjącymi zwierzętami lądowymi.

Uganda

Słonie osiedlają się na terenach, w których znajdują się źródła wody pitnej i miejsca do kąpieli.

break

Tym razem na przystani przesiadamy się na niewielką łódź kursującą w kierunku Wodospadu Murchison'a. Pomimo, że od celu dzieli nas odległość zaledwie 15 kilometrów, to jednak kolejne 3 godziny spędzimy na Nilu Wiktorii. Łódź płynie spokojnie, bez pośpiechu i przy monotonnej pracy silnika robi mi się błogo, czuję znużenie i zamykają mi się oczy.
Drzemki nie trwają jednak długo. Co jakiś czas słychać sygnał alarmowy w postaci piszczącego tonu. Praca silników zostaje zatrzymana i przez chwilę łódź dryfuje bezwładnie w kierunku powrotnym. Okazuje się, że woda po przejściu przez wodospad niesie ze sobą wielkie ilości traw, wodorostów i innych części roślinnych, które owijają się na śrubach napędowych i aby móc kontynuować dalszą podróż, pędniki muszą być wyciągnięte z wody i oczyszczone. Zauważam, że im bardziej dopływamy do uskoku wodospadu, tym więcej unosi się na powierzchni rzeki zbitej w kłęby, sztywnej piany wyglądającej jak stara, pożółkła i obsuszona bita śmietana przyprószona kakao. Są to iły i części roślinne, które pod wpływem spadającej z wysokości 43 metrów wody, zostają zmącone i zbite do takiej postaci, po czym unoszone nurtem rzeki przez dziesiątki kilometrów.

Uganda

W pobliżu wodospadu rzeka zmienia swoje oblicze z dotychczas spokojnego i leniwego w nieokiełzane, pełne zawirowań i niebezpiecznych prądów. Łódź, dzięki sprawności i doświadczeniu załogi, zostaje z wysiłkiem zacumowana przy małym podeście, chociaż rzeka całą swoją siłą próbuje utrudnić jej ten manewr. Dalej możemy już przejść wyłącznie na pieszo.

Uganda

Uganda

Wąska, kamienista ścieżka prowadzi raz pod górę, a raz mocno w dół, wijąc się po stromym zboczu. Nie jest bardzo gorąco, ale powietrze podsycane przez rozpylającą się w wodospadzie wodę jest lepkie i wilgotne, co znacznie utrudnia oddychanie. Im bardziej się jednak zbliżamy do górnej krawędzi nabrzeża, mikroklimat staje się znośniejszy i od czasu do czasu wyczuwa się mały ruch powietrza, jakby lekki oddech otaczającego nas lasu.

Uganda

Uganda

Obszar wokół wodospadu znany jest od wieków jako teren wielokrotnych wybuchów epidemii śpiączki afrykańskiej. Przyczyną są roznoszące tą chorobę i występujące w nim bardzo licznie muchy tse-tse. Obecnie ich populacja redukowana jest poprzez rozstawianie specjalnych, niebieskich pułapek. Niebieski kolor magicznie wabi tse-tse, a wewnątrz pułapki znajduje się dodatkowo przynęta, której podobno nie potrafią się oprzeć. Jeśli skuszą się, aby wejść do środka, nie są w stanie odnaleźć wyjścia. Dodatkowym pomysłem dalszych kuzynów goryli na zredukowanie populacji tse-tse jest metoda wypuszczania sterylnych owadów. Polega ona na wyłapaniu i wysterylizowaniu za pomocą promieniowania jonizującego jak największej ilości samców tego owada. Samice po kopulacji z płciowo sterylnymi samcami nie wydają potomstwa i populacja much obniża się w kolejnych pokoleniach.

Uganda

Punkt widokowy „Top of the Falls“ na najwyższej krawędzi Wodospadu Murchison'a.

Podczas drogi powrotnej dochodzi nas zaduch spalin roznoszący się wewnątrz pojazdu. Julius spogląda w lusterko i natychmiast zauważa, że tylna klapa bagażnika jest niedomknięta. Zatrzymuje się na poboczu i wychodzi, aby ją zamknąć. W mgnieniu oka jednak wskakuje z powrotem za kierownicę i wyraźnie podenerwowany, burcząc coś pod nosem, rusza w dalszą drogę. Okazuje się, że w ciągu tej krótkiej chwili został 6 razy ukąszony przez muchy tse-tse, które najwidoczniej nie są tak naiwne, aby dać się nabrać na niebieskie pułapki lub wręcz wysterylizować i których w tym regionie są całe miriady. Nie każda mucha jest nosicielem patogenów śpiączki, przyjmuje się, że mniej więcej co setna, więc nie każde ukąszenie oznacza zakażenie, jednak wraz z ilością ukąszeń wzrasta ryzyko. Julius stwierdza jednak z typową afrykańską manierą, zupełnie bezproblemowo – one już teraz nie roznoszą chorób.

break

Kolejny etap naszej podroży przebiega wzdłuż wybrzeża Jeziora Alberta do miasta Fort Portal. Uważane jest ono za wrota do rozciągającego się na granicy Ugandy i Demokratycznej Republiki Konga, trzeciego najwyższego w Afryce masywu górskiego Ruwenzori. Niestety wycieczek po górskich szlakach nie mamy w planie, a Fort Portal posłuży jedynie za bazę wypadową do Parku Narodowego Kibale Forest, w którym zamierzamy odwiedzić jeszcze innych gorylich kuzynów – szympansy.

Uganda

Uganda

Wioski z chatkami przykrytymi strzechą można zaobserwować jedynie w północnej części Ugandy. Im dalej na południe, tym więcej domów wybudowanych jest z cegieł.

W każdej wiosce czy miasteczku, elementarnym punktem zaopatrzenia oraz wymiany bieżących informacji jest plac targowy. Najczęściej jest to również jedyne, godne uwagi miejsce w afrykańskich osadach. Hoima jest nieco większym miasteczkiem i jego kolorowy, pełen owoców i warzyw bazar wygląda stabilniej i nowocześniej. Ponieważ przed nami jeszcze długa droga, postanawiamy zaopatrzyć się na nim w owoce i drobne przekąski.

Uganda

W Afryce wszelkiego rodzaju towary transportuje się zazwyczaj na głowie. Prawdziwymi mistrzyniami w tej dziedzinie są kobiety.

Uganda

Banany skrobiowe są jedną z podstawowych form wyżywienia w krajach Afryki. W Ugandzie wytwarza się z nich tak zwaną Matoke, czyli gęstą papkę spożywaną jako dodatek do mięsa i uchodzącą za narodowy przysmak.

Uganda

Banany skrobiowe.

Podczas sesji zdjęciowej na bananach, właścicielka stoiska pyta Moją Basię:
– Is this your baby? (czy to twoje dziecko?)
– Nie – odpowiada rozbawiona i nieprzeczuwająca nic złego Moja Basia.
Ta odpowiedź staje się jednak początkiem do bardzo napiętej sytuacji. Kobieta stwierdza, że w takim razie ona zamierza mnie adoptować i chce abym z nią został. Na takie rozwiązanie moi ludzie oczywiście się nie zgadzają, ona jednak z wielką determinacją usiłuje mnie porwać! Przez moment stoi naprzeciw Mojej Basi i próbuje na wiele sposobów wychwycić mnie z jej rąk. Obie wyglądają trochę jak koszykarze, podczas gdy jeden próbuje wrzucić piłkę do kosza, a drugi blokując utrudnia mu to przedsięwzięcie. Kiedy mAT zauważa i pojmuje powagę sytuacji, przerywa ją stanowczym:
– Stop, break!
Po czym oznajmia kobiecie, że jestem najlepszym przyjacielem, a przyjaciółmi się nie handluje i nie pozostawia w potrzebie. Kobieta pojmuje najprawdopodobniej, że nie zdoła mnie przywłaszczyć i mrucząc coś we własnym języku pod nosem, daje spokój. Ciekawe, dlaczego takie groźne sytuacje zdarzają mi się zazwyczaj w Afryce. Ostatnio próbowano mnie w podobny sposób uprowadzić w Etiopii.

Uganda

Stoisko z suszonymi rybami.

W Fort Portal zatrzymujemy się w kompleksie hotelowym należącym do niemiecko-ugandyjskiego małżeństwa – Stefana i Miriam. Na swojej trzydziestohektarowej farmie założyli nie tylko zespół bungalowów i najprawdopodobniej najlepsze pole namiotowe w całej Ugandzie, ale również zamienili ją w mały Rajski Ogród. Posadzili niezliczone tropikalne drzewa, zagospodarowali wielkie połacie gruntu pod wspaniały ekologiczny ogród warzywny, którego plony pokrywają zapotrzebowanie hotelowej kuchni oraz utworzyli grządki z pięknymi kwiatami. Naprzeciw naszego bungalowu znajduje się pokaźna łąka z pasącymi się na niej europejskimi krowami, których świeże mleko oraz wyroby nabiałowe uzupełniają serwowane w restauracji domowe posiłki.
Stefan wrócił właśnie z wakacji w Niemczech i jak twierdzi, do jutra ma jeszcze urlop. Usiadł razem z nami przy płonącym ognisku i korzysta z wolnych chwil, popijając co jakiś czas łyczek ugandyjskiego piwa, snuje ciekawe opowieści o swojej farmie.
Jutro skoro świt wyruszamy do Parku Narodowego Kibale Forest, na obiad jesteśmy zaproszeni do lokalnej rodziny w gminie Bigodi, więc do hotelu wrócimy dopiero na kolację. Stefan zapytał, czym mógłby nas najlepiej ugościć podczas jutrzejszej wieczerzy. Stwierdziliśmy, że po dużej porcji marszu, który nas czeka, z całą pewnością kawałek mięsa doskonale pokryłby nasze kaloryczne zapotrzebowanie. Zaproponował, że w takim razie kuchnia przyrządzi udziec barani natarty rozmarynem i naszpikowany czosnkiem, co przyjęliśmy z wielkim entuzjazmem. Ta informacja jednoznacznie pobudza aktywność naszych żołądków i poczucie głodu zaczyna stawać się nie do zniesienia, więc grzecznie żegnamy się ze Stefanem, pozostawiając go przy wesoło płonącym ognisku i przechodzimy do restauracji na właśnie przygotowaną wyśmienitą kolację.

Uganda

Widok z tarasu na łąkę z pasącymi się na niej krowami.

Uganda

Przy moim ulubionym kwiatku.

break

O 8:30 musimy się stawić na odprawę w strażnicy Parku Narodowego Kibale Forest. Kiedy wyruszamy jest jeszcze ciemno, ale od celu dzieli nas afrykańskie 30 kilometrów.

Uganda

Słońce budzi się ze snu nad lasami Kibale.

Przy strażnicy zbiera się dość pokaźna grupa turystów pochodzących z różnych stron świata. Po odprawie dzielą nas na małe, kilkuosobowe zespoły i do każdego z nich przydzielony zostaje przewodnik. Naszym jest młody leśniczy o imieniu Gabriel, mówiący cienkim głosem, trochę za cicho i na dodatek z wyjątkowo wydatnym afrykańskim akcentem.

Uganda

Leśniczy Gabriel.

Nasza wędrówka przez las trwa już dobrą godzinę. Zazwyczaj wędruję częściowo schowany w plecaku i dlatego mrówki nie stanowią dla mnie wielkiego zagrożenia, jednak cieszę się bardzo, że moi ludzie mają odpowiednie buty i roztropnie pochowali nogawki spodni głęboko w skarpetach. Podczas drogi przekraczamy niejednokrotnie trasy tych boleśnie kąsających owadów.
Gabriel zauważa słonia leśnego, stojącego nieopodal w gęstym buszu. Jak się okazuje, rożni się od popularnego słonia afrykańskiego. Słoń leśny jest mniejszy, ma zaokrąglone uszy i mniejsze, bardziej proste i lekko skierowane ku dołowi ciosy. Ponadto ma po 5 palców u przednich i po 4 u tylnych nóg, podczas gdy słonie afrykańskie mają odpowiednio po 4 i 3 oraz jest zdecydowanie bardziej agresywny niż jego większy kuzyn. Najprawdopodobniej jest to samiec, ponieważ te żyją samotnie. Trzymamy się od niego z daleka, gdyż jak informuje nas Gabriel, nie omieszkałby nas stratować.
Pomimo ewentualnego niebezpieczeństwa, obecność słonia okazuje się dla nas korzystna. Najwidoczniej podobne obawy przed słoniami mają również szympansy i właśnie jeden z nich zszedł z koron drzew, aby tłukąc drągiem w pnie i wydając typowe, szympansie okrzyki przepędzić intruza ze swojego terytorium. Dzięki temu odkrywamy jego obecność.
Jest to dorosły samiec, który wydaje się być przyzwyczajony do odwiedzin swoich dalszych kuzynów – mam na uwadze tych uważających się za najwyższe stadium ewolucji. Pomimo, że znajdujemy się w zasięgu wzroku, wcale nie próbuje przed nami uciekać. Spoglądając co jakiś czas w naszym kierunku, wędruje spokojnie przez las. Poruszając się na czterech kończynach sprawia wrażenie jakby tylko spacerował, my natomiast musimy dotrzymywać mu tempa truchtem. Kiedy widzi, że nie nadążamy, czeka chwilkę obracając się twarzą do nas, po czym rusza dalej jakby chciał nam wskazać drogę. Po pewnym czasie zatrzymuje się, siada na ziemi i czeka spokojnie aż się zbliżymy. Stoimy oddaleni od niego tylko o 3-4 metry i mAT rozpoczyna sesję fotograficzną, która jak się zdaje sprawia mu wielką przyjemność. Odnosi się wrażenie, że pozowanie do zdjęć wykonuje zawodowo.

Uganda

Selfiak.

Uganda

Uganda

Co jakiś czas spogląda w górę, kierując swój wzrok stale w jedna stronę …

Uganda

…gdzie w koronie olbrzymiego drzewa zauważam samicę z dwoma maluchami. Znajdują się jednak zdecydowanie za wysoko, aby można zrobić dobre zdjęcie.

break

Gmina Bigodi położona jest na obrzeżu Parku Narodowego. Nasz gospodarz John Tinka pracował wcześniej jako przewodnik w Kibale Forest, a obecnie jest wójtem i prowadzi szkołę oraz gminny projekt ochrony środowiska naturalnego. Część jego gospodarstwa jest pensjonatem agroturystycznym, znanym również z organizowania tradycyjnych, ugandyjskich posiłków, podczas których John przekazuje gościom wiele ciekawych informacji o lokalnych tradycjach.

Uganda

Nasz gospodarz John Tinka i Jacob Batwerinde.

Jednym z takich ciekawych zwyczajów, praktykowanym od pokoleń przez rodzinę John'a, jest powitanie gości suszonym ziarenkiem kawy. Twarde jak kamyki, nieprażone ziarna, przechowywane są w specjalnym koszyczku i częstowani są nimi goście, którzy przychodzą po raz pierwszy. Dopiero po długiej chwili i z dużym wysiłkiem udaje się rozgryźć ten drobny podarunek, ale po zakończeniu tej ceremonii nie stoi już nic na przeszkodzie, aby rozpocząć posiłek. Podczas gdy moi ludzie i ja zajęci jesteśmy skruszaniem ziarenka, John prezentuje potrawy, przygotowane przez jego żonę i córki.

Uganda

Pycha!

Posiłki w Ugandzie są bardzo urozmaicone. Podstawę wyżywienia stanowią warzywa, jarzyny i rożnego rodzaju mięsa oraz ryby, nie wspominając niezliczonych świeżych owoców. Obok najbardziej rozpowszechnionych pomidorów, kapusty, bakłażanów, fasoli i grochu popularne są również warzywa szpinakopodobne, zwane ogólnie „greens”, podawane zazwyczaj z sosem z orzeszków ziemnych. Na moim talerzu znalazł się rodzaj szpinaku zwany dodo. Jako dodatki serwowane są kartofle, ryż, gotowane lub smażone banany, pieczywo wykonane z proso i innych zbóż, rodzaj grubych naleśników zwanych Chapati, ugotowana na gęsto papka z mąki kukurydzianej zwana Ugali oraz słynna Matoke, czyli ugotowane i ubite na miazgę banany skrobiowe. Podczas podroży nie zauważyłem w żadnym miejscu, aby mieszkańcy kraju skarżyli się na brak żywności, najczęściej jednak pokrywają swoje zapotrzebowanie we własnym zakresie, uprawiając kawałek ziemi, łowiąc ryby lub hodując trzodę.

Uganda

To są młode roślinki orzeszka ziemnego.

W pobliżu gminy znajdują się podmokłe tereny Bigodi Wetland Sanctuary stanowiące prawdziwe Eldorado nie tylko dla ptactwa wodnego, ale również dla wielu gatunków prymatów. Z inicjatywy gminy organizowane są wędrówki z przewodnikiem, z których dochody przeznaczone są na rozwój regionu. Prosto z domu John'a udajemy się na kolejną porcję marszu, tym razem przez część rezerwatu zwaną Magombe Swamp.

Uganda

Strategicznie dogodna pozycja w plecaku Mojej Basi.

Moją uwagę przyciąga tajemnicza formacja ukryta wśród drzew. Jest to gniazdo afrykańskich mrówek tkaczy, wykonane z liści połączonych przędzą wydzielaną przez larwy tych owadów. Podczas budowy gniazda, robotnice trzymają larwy w żuwaczkach i posługują się nimi jak tubką z klejem. Szympansy nacierają się nadzwyczaj chętnie warstwą liści z pokrywy takich gniazd, ponieważ wydzielają one silny odór, który trzyma z dala dokuczliwe pasożyty.

Uganda

Gniazdo afrykańskich mrówek tkaczy wykonane z liści drzewa.

Podobnie jak grupy znudzonych nastolatków, szukających okazji do wszelkiego rodzaju wybryków, przy ścieżce figlują gromady pawianów. Na nasz widok jednak grzecznie ustępują z drogi.

Uganda

Pawiany są bardzo sumiennymi i opiekuńczymi rodzicami.

Uganda

Od czasu do czasu odkrywam wśród drzew również inne małpiszony. Na zdjęciu Gerezanka.

Strażnik prowadzący nas przez rezerwat raptownie wskazuje palcem na pobocze ścieżki. Zauważam dużego, czarnego węża, umykającego w pośpiechu w gęstą roślinność. To osiągająca do 3 metrów długości i uważana za największą na świecie, kobra leśna. Jad kobry jest wyjątkowo silny i po ukąszeniu śmierć może nastąpić w przeciągu zaledwie pół godziny. Jednak w większości przypadków nie dochodzi do bezpośredniej konfrontacji pomiędzy wężami a ludźmi. Prawie każdy jeden gad unika takiego spotkania i szuka schronienia, nie wykorzystując potencjału śmiercionośnej broni, jaką jest obdarzony. Służy mu ona przede wszystkim do zdobywania pokarmu, a tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia do obrony.

Na znajdujących się na obrzeżach rezerwatu plantacjach i polach uprawnych spostrzegam miedzy innymi krzewy kawy, z której uprawą zapoznałem się właśnie przed kilkoma miesiącami w Kolumbii. Ogólnie w Ugandzie uprawiany jest w 80 procentach gorszy jakościowo gatunek – Robusta, ale w rejonie, w którym się teraz znajdujemy, hodowana jest w przeważającej mierze smaczniejsza odmiana – Arabica.

Uganda

Krzew kawowy.

Plantacje i pola uprawne stanowią łatwo dostępną i obfitą spiżarnię dla osiadłych w rezerwacie prymatów i ptaków. Z tego powodu, do bardzo ważnych dziecięcych zajęć należy ochrona plonów przed plądrowaniem ich przez dzikie zwierzęta.

Uganda

Dzieciaki próbują przy okazji zarobić parę groszy sprzedając turystom małe, gliniane figurki.

Uganda

Szałas „ochroniarzy plonów”.

Z gęsto porośniętych mokradeł wchodzimy na podmokłe łąki, na których spostrzegam stąpające z wielką gracją wśród soczystych traw Koronniki. Te piękne żurawie, z żółtymi piórami tworzącymi pióropusz na głowie, wybrane zostały za symbol narodowy Ugandy.
Nieopodal, na wielkim, rzadko pokrytym liśćmi drzewie, siedzi gromada koczkodanów, przyglądając się nam leniwie. Gerezy, bo tak nazywają się te długowłose, czarno-białe małpiszony, przypominają trochę poutykane na gałęziach skunksy.
Ze swoimi białymi brodami i brwiami, z długimi, białymi frędzlami futra po obu stronach grzbietu i kosmatym, białym pędzlem na czubku ogona wyglądają wyjątkowo ekscentrycznie. Właśnie ten kuriozalny wygląd stał się dla nich wielkim przekleństwem. Naturalnie gerezy są całkiem zadowolone ze swojego wyglądu, problem jednak polega na tym, że jeszcze bardziej spodobał się on dalszym kuzynom goryli, uważającym się za najwyższe stadium ewolucji, którzy zaczęli je zabijać tylko po to, aby zedrzeć z nich skóry i użyć je do zamaskowania swojej przerażającej przeciętności. W wielu wschodnioafrykańskich kulturach używano runa gerez jako ozdób dla wojowników lub ich broni. Jedwabne, czarno-białe futra znalazły również wielu nabywców poza kontynentem afrykańskim. Marco Polo relacjonował w późnym XIII wieku o olbrzymim popycie na peleryny wykonane z futerek gerez w centralnej Azji. Na wielkie nieszczęście dla tych sympatycznych małpiszonów, ich skóry znalazły również w późnym XVIII wieku i około 1970 roku odbiorców w Europie, do której wyeksportowano przypuszczalnie około 2 milionów sztuk.
Małpki przeżyły jednak tą gehennę i na całe szczęście można je spotkać jeszcze obecnie. Jest to naprawdę bardzo pocieszające, jeśli weźmie się pod uwagę, że samice rodzą tylko jedno młode co 2 lata. Nowonarodzone pociechy są całkiem białe z różowym pyszczkiem, a narodziny są wielkim świętem dla całej koczkodaniej rodziny. Najczęściej wszystkie samice stada udzielają pomocy w opiece nad młodym, ale niestety nie wszystkie posiadają do tego odpowiednie predyspozycje. Bywa, że małe małpki trzymane są głową w dół podczas wspinaczki lub skoków albo wręcz upuszczone z dużych wysokości, co jest najczęstszym powodem umieralności potomstwa. Gerezy są nadzwyczaj leniwymi stworzeniami, które jeśli właśnie nie zajmują się konsumpcją, to z pewnością zajęte są trawieniem, wypoczywając rozłożone na gałęziach. Przeciętnie pokonują odległość około 350 metrów każdego dnia, jednak kiedy podchodzimy bliżej, z oczywistego powodu jedna po drugiej przeskakują na bardziej oddalone konary. Najwidoczniej nie udaje mi się przekonywująco zakomunikować, że jestem bardzo zadowolony ze swojego, brunatnego, wikuniowego futerka i ani ja ani moi ludzie nie zamierzamy naciągać na siebie cudzej skóry.

Uganda

Koronnik szary, uznany jest za narodowego ptaka Ugandy, a jego podobizna znalazła miejsce w godle państwowym.

Uganda

Gerezy.

Uganda

Kleszczak afrykański.

Uganda

To są bardzo smaczne i słodkie owoce chlebowca.

Uganda

Znajduję również dzikiego ogórka, którego jednak nie próbuję – niewykluczone, że jest trujący.

Wyjątkowo ciekawymi ptaszkami są wikłacze, które zawdzięczają swoją nazwę misternie uplecionym gniazdom. Są to niezwykle towarzyskie stworzenia gniazdujące kolonijnie na jednym drzewie, wyglądającym często jak wielkanocna choinka obwieszona bardzo obficie bombkami. Do wikłaczy należy kilka gatunków i każdy z nich buduje swoje aglomeracje na własny sposób. W Namibii widziałem całe korony drzew pokryte jednym wielkim gniazdem-metropolią, wykonanym z ciernistych gałązek porytych obficie suchą trawą. Takie wspólne gniazdo posiada tysiące wejść, spośród których każde prowadzi do własnego apartamentu.
Ugandyjscy wikłacze wykonują pojedyncze, wiszące kosze z wejściem od dołu, finezyjnie utkane ze źdźbeł trawy. W zasadzie para buduje gniazdo wspólnie, jednak podstawową konstrukcję wykonuje samiec. Po ukończeniu stanu surowego, samiec prezentuje oblubienicy swoją pracę. „Panie wikłaczki” są jednak bardzo wybredne, nie znoszą fuszerki i nie zadawalają się pierwszym lepszym uplecionym łańcuszkiem, więc bardzo często demolują pierwszą konstrukcję. „Panowie wikłacze” natomiast, nauczeni od pokoleń znosić kaprysy swoich wybranek, wikłają od razu dwie konstrukcje początkowe, zakładając że jeśli pierwsza zostanie odrzucona, to natychmiast do wyboru stoi druga, rezerwowa. Taka strategia okazuje się zazwyczaj wyjątkowo korzystna.

Uganda

Drzewo z licznymi gniazdami wikłaczy.

Uganda

Prace budowlane.

Uganda

Wikłacz zmienny.

break

Nasza droga z Fort Portal wiedzie u podnóża mistycznych gór Ruwenzori ciągnących się majestatycznie wzdłuż granicy z Kongo. Pasmo obejmuje najwyższy szczyt w Ugandzie, liczącą 5109 metrów nad poziomem morza Górę Stanleya. Ruwenzori są częścią Parku Narodowego Królowej Elżbiety, który jest kolejnym celem naszej wyprawy.
Park jest areałem o największej różnorodności gatunków ssaków i zarazem najczęściej odwiedzanym obszarem chronionym w Ugandzie. Jeden z jego najliczniej frekwentowanych regionów znajduje się na terenach wokół naturalnego Kanału Kazinga, łączącego Jeziora Jerzego i Edwarda.

Uganda

Pasmo górskie Ruwenzori.

Na linii przebiegu równika ustawione są małe pomniki po obu stronach szosy, nazywane Equator Gate. Zatrzymujemy się na krótko przy jednym z nich i wznosimy toast za pomyślną podroż na południowej półkuli.

Uganda

Equator Gate.

Pierwsze kroki w parkach narodowych Ugandy rozpoczyna się naturalnie, nie inaczej jak od spraw urzędowych, a pierwsze z przykazań każdego Parku Narodowego brzmi: zamelduj się i przedstaw wymagane zezwolenia. Z tego powodu na dobry początek kierujemy się do centrum turystycznego, w którym ustawiona jest przed głównym wejściem wspaniała figura słonia afrykańskiego w naturalnej wielkości. Julius udaje się walczyć dzielnie z afrykańską biurokracją, a ja korzystam z okazji, aby przyjrzeć się monumentowi słonia z bliska. Jest ogromny i nawet mAT nie daje rady mnie podsadzić, abym mógł zająć miejsce na trąbie albo na ciosie. Muszę zadowolić się słoniową nogą.

Uganda

Podróżując samochodem przez Parki Narodowe można skorzystać z usług lokalnych strażników, którzy najlepiej znają miejsca pobytu poszczególnych zwierząt. Czego jednak absolutnie nie wolno robić, to naturalnie w trosce o własne bezpieczeństwo, w żadnym wypadku opuszczać pojazdu oraz wyjeżdżać poza wytyczone drogi. Jest to wspaniała zasada, która jednak w pewien sposób ogranicza możliwość na spotkanie z niektórymi mieszkańcami rezerwatów. Doskonałą alternatywą jest obserwacja od strony wody. Siedząc wygodnie w łodzi można zaobserwować liczne zwierzęta korzystające z wodopoju i właśnie tutejszy Kanał Kazinga nadaje się wyśmienicie do tej formy safari.

Uganda

Uganda

Zimorodek zwany Rybaczkiem srokatym.

Uganda

Łowiec jasny należy również do rodziny zimorodkowatych.

Uganda

Bawół afrykański.

Uganda

Uganda

Hipopotamy w ciągu dnia wylegują się w wodzie lub błocie i dopiero po zmierzchu wędrują w głąb lądu w poszukiwaniu pożywienia.

Uganda

Krokodyl nilowy jest największym krokodylem Afryki. Przeważnie osiąga 3-4 metry długości, ale zarejestrowano również osobniki sześcio- siedmiometrowe.

Uganda

Jeszcze przed nastaniem zmierzchu, słonie podążają do wodopoju.

Uganda

Młoda Krokuta cętkowana. Te największe z obecnie żyjących hien są aktywne najczęściej o zmierzchu i w nocy. Bardzo rzadko i tylko przy niższych temperaturach udają się na poszukiwanie pożywienia za dnia.

Uganda

Jezioro kraterowe Lake Nayamanyuka.

Nocujemy nad Jeziorem Jerzego, a ponieważ jest już ciemno, po drodze do naszej chaty musimy bardzo uważać na hipopotamy, od których roi się w okolicy. Hipopotamy wchodzą czasami aż do 8 kilometrów w głąb lądu, gdzie spędzają około 4-5 godzin na pożeraniu trawy. Pomimo swojego ociężałego wyglądu potrafią szybko biegać i bywają bardzo agresywne, szczególnie samice z młodymi. Panuje przekonanie, że są najgroźniejszymi zwierzętami Afryki i przypisuje się im odpowiedzialność za więcej przypadków śmiertelnych wśród ludzi, niż krokodylom, lwom czy lampartom. Odpowiednie statystyki nie są jednak prowadzone.

Uganda

Hipopotamy pasące się przed naszą chatą.

Dzisiaj do snu kołyszą nas lekkie drgania ziemi wywołane stąpaniem wyjątkowo masywnych ciał oraz dźwięki gryzionej i przeżuwanej trawy.

break

Przed nami 16 kilometrów tropikalnej dżungli ukrytej w głębokim rowie na bezkresnej płaszczyźnie sawanny. Już sam widok na formowany od milionów lat przez rzekę Kayambura kanion Kyambura Gorge, jest fascynujący. Jest to praktycznie jedyne miejsce w całym Parku Narodowym Królowej Elżbiety, w którym obok innych prymatów występują także szympansy i z tego powodu nazywany jest również „Doliną małp”.

Uganda

Wąwóz Kyambura Gorge.

Stromą i częściowo śliską ścieżką schodzimy na dno wąwozu. Po pewnym czasie słychać szum przepływającej w nim rzeki, a im bardziej się do niej zbliżamy dochodzą również, kojarzące mi się z gardłowym, szyderczym uśmiechem, dźwięki wydawane przez hipopotamy. Powietrze jest ciepłe i wilgotne, ale ponieważ znajdujemy się w cieniu wielkich drzew jest całkiem przyjemnie. Przechodzimy przez niewielki mostek nad wartko płynącą, brunatną wodą i podążamy przez fantastyczny las pierwotny z nadzieją na ponowne spotkanie z szympansami.
Prowadzi nas strażnik znający doskonale teren i mieszkające w nim zwierzęta. Po godzinnym marszu słychać w oddali typowe szympansie okrzyki i wrzaski. Strażnik wskazuje baraszkujące wysoko wśród drzew małpiszony i oznajmia, że teraz pozostaje nam tylko cierpliwie czekać. Szympansy są najbliżej spokrewnione z rodzajem Homo i jest to z pewnością główny powód, z którego są tak niebywale ciekawskie. Prędzej czy później zejdą na dół, aby przyjrzeć się z bliska grupie swoich, w końcu nie tak dalekich kuzynów.

Uganda

Długo przyglądam się ich jazgotliwym gonitwom i stwierdzam, że z czasem znajdują się coraz niżej. W pewnym momencie uciekający w pogoni młody samiec zeskakuje z drzewa i przebiega tuż obok mAT'a, natomiast goniący za nim mknie kilka metrów dalej i wrzeszcząc uderza z wielkim temperamentem o pnie, wydobywając z nich tępy, donośny dźwięk demonstruje w ten sposób swoją siłę i dominację. Z czasem schodzą z drzew dalsze osobniki. Niektóre siadają na ziemi, inne gonią się robiąc przy tym niemały hałas.

Uganda

Przewodnik stada nazywany jest przez strażników parku “Gębula“, ponieważ ma silnie wiszącą dolną wargę.

Uganda

Uganda

„Gębula” jest około trzydziestoletnim samcem z dobrze już posiwiałym futrem i łatwo zauważyć, że inni członkowie grupy mają przed nim duży respekt.
Na uboczu dwa osobniki rozpoczęły zwyczajowy rytuał higieniczny, czyli czyszczenie futer. Po krótkiej chwili dołącza do nich „Gębula” i co ciekawe, młodszy natychmiast rozpoczyna pielęgnację jego owłosienia.

Uganda

Należałoby zapytać, co skłania małpiszony do marnowania czasu na oczyszczanie futra innego osobnika. Przecież jest dużo bardziej pożytecznych zajęć. Na przykład można gonić jeden drugiego wykrzykując rożnego rodzaju szympansie przekleństwa. Można również odwiedzić drzewo z owocami, których świeżość przeminęła już jakiś czas temu i które fermentując w żołądku, wprawiają w błogi stan upojenia. Będąc już pod jego działaniem można tłuc kijem o konary drzew, aby zwrócić na siebie uwagę i oznajmić wszem i wobec swoją niezależność od grupowej hierarchii, bo jest się nadzwyczajnie silnym i absolutnie wolnym szympansem. Można w końcu wspiąć się na drzewo i 40 metrów ponad ziemią uwikłać sobie z gałęzi gniazdo i nareszcie wyspać się do woli.
Jednak nie! Małpiszony czyszczą sobie nawzajem futra z uporem maniaka i nie wygląda na to, aby zamierzały od tego rytuału odstąpić. Miałoby się wrażenie, że pielęgnacja odbywa się na zasadzie wzajemnej pomocy – ja tobie, a ty mnie. Nieprawda! Długotrwałe badania naukowe dowodzą, że małpy podobnie jak ich dalsi kuzynowie, uprawiają najzwyklejsze w świecie lizusostwo. Dokładna analiza wielu badań nad zachowaniem prymatów wskazała, że pielęgnacja futra osobników postawionych wyżej w hierarchii stada nie jest wykonywana wyłącznie z czystej sympatii, lecz dla zapewnienia sobie poparcia w sporach lub dla poprawienia własnej pozycji w grupie. Jest to niezaprzeczalnie cecha wskazująca na pokrewieństwo z rodzajem Homo.
Nasza wizyta trwa już około godziny. Szympansy same zadecydowały, kiedy się rozpocznie i czy w ogóle się odbędzie, jak również same zawyrokowały o jej końcu. Powoli zaczynają wspinać się na drzewa – z czasem coraz wyżej.

Uganda

Uganda

„Gębula” wraca do domu.

Tak bezpośrednie, ograniczone wyłącznie barierą czasu spotkanie z szympansami jest wyjątkowym przeżyciem. Obserwator staje się przez chwilę wyłącznie kłębkiem myśli, pozbawionym fizycznej formy. Zapomina o własnej osobowości, o dokuczliwych insektach, o warunkach pogodowych, nawet o własnej kruchości w razie niebezpieczeństwa. Istnieją tylko intensywnie zapisywane w pamięci przeżycia.

Uganda

break

Na terenie Parku Narodowego Królowej Elżbiety znajduje się tylko część z spośród całego szeregu kraterów uderzeniowych w Ugandzie. Około 10 tysięcy lat temu erupcje wulkanów były tak gwałtowne, że oprócz popiołu i lawy wyrzucane były również ogromne ilości materiałów skalnych. Na przestrzeni wielu dziesiątek kilometrów pozostawiły one wielkie wgłębienia. Obecnie kratery uderzeniowe wypełnione są najczęściej wodą i nazywane jeziorami kraterowymi. We wnętrzu jednego z nich znajduje się płytkie, słone jezioro Lake Bunyampaka, wykorzystywane jako źródło pozyskiwania soli. W czasach przedkolonialnych sól osiągała cenę złota i chociaż obecnie znacznie straciła na wartości, to miejscowa ludność Batoro pozyskuje ją w dalszym ciągu tradycyjną metodą poprzez insolację, czyli naturalne odparowywanie wody z basenów solankowych.

Uganda

Jezioro Banyampaka jest tak duże, że patrząc z krawędzi krateru trudno rozpoznać ludzi pracujących w basenach solankowych oraz spore stado flamingów w jego centrum.

Uganda

Batoro są obywatelami królestwa Toro, które powstało w wyniku rebelii w królestwie Bunyoro-Kitara, jednym z najsilniejszych krajów we wschodniej Afryce od XVI-XIX wieku.

Uganda

Wspaniale uplecione i ułożone warkoczyki nie są wykonane z własnych włosów. Większość kobiet wplata sobie gotowe warkocze wykonane ze sztucznych włosów sprowadzonych najczęściej z Azji.

break

Długie wieczory w afrykańskich wioskach spędza się najczęściej tradycyjnie przy tańcu i śpiewie. Po zmierzchu słychać dudnienie bębnów i głośne śpiewy roznoszące się po całej okolicy. Dzisiejszy wieczór spędzamy przy ognisku z artystyczną oprawą opracowaną przez zespół z wioski Ihamba. Najstarszy muzyk wprowadza i objaśnia wykonywane tańce, śpiewa i gra na jednostrunowym instrumencie zwanym Endingidi, a inny akompaniuje mu na bębnie. Para młodych tancerzy wydaje się wpadać w trans przy inscenizacji pełnego energii tańca. Mężczyzna ma uwiązany do łydek cały szereg dzwoneczków, które podczas podskoków uzupełniają rytm nadawany przez obciągnięty kozią skórą, głęboko dudniący bęben. Kobieta opasana jest w biodrach suknem z długimi, dynamicznie wirującymi frędzlami, które potęgują jej namiętne ruchy wprawiające całe ciało w drżenie. Również donośny śpiew podzielony na głosy, wprowadza nas w prawdziwy zachwyt.

Uganda

Uganda

Endingidi jest prostym instrumentem smyczkowym używanym przez mężczyzn do akompaniamentu podczas śpiewu.

break

Podczas safari przez wyboiste bezdroża wschodniego sektora Parku Narodowego Królowej Elżbiety zwanego Ishasha, mamy nadzieje na zaobserwowanie szczególnie ciekawych lwów. W odróżnieniu od wielu innych swoich pobratymców, tutejsze wspinają się na drzewa i podobnie jak lamparty wypoczywają w ciągu dnia na zacienionych gałęziach.

Julius wymienia się informacjami o pobycie zwierząt z napotkanymi po drodze kierowcami innych pojazdów. Ku naszemu zmartwieniu wszyscy relacjonują o braku lwów. Już od dwóch dni nie spotkano ich w zwyczajowych miejscach. Pomimo wszystko decydujemy się na pokonywanie tutejszych bezdroży z nadzieją na „cudowne objawienie”. Po drodze spotykamy bardzo liczne stada zwierząt stojących na najwyższej pozycji lwiego menu, pasących się z niezmąconym spokojem. Wniosek nasuwa się tylko jeden – lwy przebywają od minimum dwóch dni na urlopie i prawdopodobnie wybrały się do sąsiedniego Kongo.

Uganda

Kobusy ugandyjskie zajmują najwyższe pozycje w lwim menu.

break

Podróżując przez Ugandę i obserwując wsie i miasta, zrozumiałem prawdziwy zamysł misji religijnych. Otóż jedynym celem tych kosztownych przedsięwzięć jest ekspansja i bezwzględna walka z konkurencją. Pod pretekstem pomocy buduje się szkoły prowadzone przez dalekich od sekularyzmu misjonarzy, kształtujących przyszłych wyznawców danej religii. W Ugandzie nie brakuje szkół, zarówno podstawowych jak i wyższych i większość mieszkańców kraju potrafi liczyć, pisać i czytać. Również większość włada oficjalnym, urzędowym językiem angielskim, używanym obok wielu rodzimych dialektów języka suahili.
Podczas drogi mijam wioski, w których znajduje się wspaniały, piękny kościół chrześcijański oraz opuszczony meczet. Widzę również wioski, w których lśniące meczety kształtują obraz osady, a na uboczu znajduje się pusty, rozpadający się kościół chrześcijański. Największy niesmak wywołują u mnie jednak te wioski, w których centrum stoi otynkowana i wymalowana, pokryta błyszczącą dachówką, 2 lub 3 kondygnacyjna budowla sakralna, otoczona obszernym terenem z przystrzyżoną, sztucznie nawadnianą, zieloną trawą, a dookoła niej stoją malutkie, drewniane lub gliniane, podupadłe, szare chatki zwykłych, ubogich mieszkańców osady. Taka „świątynia” wygląda jak wybielona plama na starym ubraniu roboczym i świadczy, w moim pluszowym mniemaniu, wyłącznie o absolutnym braku szacunku do wiernych, na których prostoduszności bazuje jej egzystencja.
Chrześcijanie stanowią 85 procent mieszkańców Ugandy, przy czym tylko 39 procent przyznaje się do kościoła katolickiego. 32 procent stanowią anglikanie, natomiast 14 procent społeczeństwa wyznaje Islam. W ostatnim czasie swoje wpływy rozbudowuje kościół Zielonoświątkowy, Nowoapostolski oraz inne wyznania, dotowane najczęściej przez zbory amerykańskie i z tego powodu obie najliczniej wyznawane religie – katolicka i anglikańska, notują duże straty wśród swoich wyznawców.
Ugandyjczycy wydają mi się być z gruntu spokojnymi i przyjaznymi ludźmi. Pomimo swoich różnych światopoglądów i przynależności religijnych żyją w zgodzie. Przynajmniej na razie.

Uganda

W wyżej położonych terenach kraju znajdują się liczne plantacje całkiem smacznej herbaty.

Droga do naszego kolejnego celu jest wyjątkowo długa. Z tego powodu zatrzymujemy się w gminnej Lodge, położonej na krawędzi Parku Narodowego Bwindi Impenetrable. Kiedy docieramy na miejsce, witają nas 2 nastolatki, które natychmiast chwytają ciężkie bagaże i bez większego wysiłku umieszczają je na głowach, po czym prowadzą nas do bungalowu. Jest to drewniana, nieco rozpadającą się chata ustawiona na palach wbitych w strome zbocze góry. Dookoła rozpościera się gęsty las deszczowy pokrywający okoliczne wzniesienia, a w dole słychać szum wartko płynącego potoku. Chata pozbawiona jest elektryczności i oświetlana wyłącznie przez dwie słabe żarówki zasilane akumulatorem. W duże okna nie wstawiono szyb, lecz siatki przeciwko insektom pozostającym jednak w tym chłodnym klimacie raczej w bagatelnej mniejszości. Wnętrze chaty składa się z pojedynczej izby. Trzeszcząca, bezskutecznie szukająca poziomu drewniana podłoga, zajęta jest w większej części przez podwójne łóżko z dobrze już wyleżanym materacem. Osobnym pomieszczeniem jest półotwarta toaleta z prysznicem. Ponieważ znajdujemy się tuż przy granicy Parku Narodowego, będącego ostoją dla połowy całej populacji goryli górskich żyjących na świecie, nie można wykluczyć, że złożą nam dzisiaj wizytę i zapukają do drzwi. Z powodu braku elektryczności, nie będziemy mogli zaoferować im gorącej herbaty, natomiast obfitujemy w ciastka i batony.

Uganda

Park Narodowy Bwindi Impenetrable. W oddali widać wulkany znajdujące się na granicy z Rwandą i Kongo.

Bwindi leży na wysokościach 1100–2600 metrów nad poziomem morza. Temperatura w nocy spada i brak szyb w oknach daje nam się we znaki. Moje ciepłe, wikuniowe futerko chroni mnie nawet przed dużymi mrozami, ale moi ludzie przykryli się już wszystkimi dostępnymi w chacie derkami, założyli skarpety, grube pulowery i pomimo tego ciągle jeszcze dygają jak liście osiki. Goryle nie zdecydowały się na odwiedziny i wydaje mi się, że przy takich temperaturach preferują raczej przytulanie w swoim ciepłym gnieździe ułożonym z grubej warstwy liści, gdzieś w głębi gęstego lasu. Na szczęście jesteśmy tu tylko jedną noc, a rano, kiedy wschodzi słońce natychmiast robi się przyjemnie ciepło.

Uganda

Jezioro Mutanda.

Na wysokości 1800 metrów nad poziomem morza, u podnóża wulkanicznego łańcucha górskiego Wirunga, znajduje się malowniczo położone Jezioro Mutanda z niezliczoną ilością wysepek. Wybrzeże jeziora jest bardzo nierównomierne, pełne cypli i półwyspów. Jeden z nich posłużył za miejsce pod budowę ekologicznej Lodge, będącej naszą bazą wyjściową na przeżycie największej atrakcji Ugandy – spotkania z gorylami.

Uganda

Przed chatą, na najwyższej gałęzi wielkiego drzewa, znalazł sobie wygodne miejsce do odpoczynku i obserwacji terenu, Koronnik szary.

Do zachodu słońca pozostało jeszcze trochę czasu, jest to więc wspaniała okazja aby zdążyć zaobserwować niektórych skrzydlatych mieszkańców pobliskich wysepek, a na zakończenie pożegnać dzień z tafli jeziora.

Uganda

Kormorany.

Uganda

Warzęcha należy do rodziny ibisów.

Uganda

Ekologiczna Lodge wzniesiona na jednym z półwyspów.

Uganda

Uganda

Wulkany znajdujące się w łańcuchu górskim Wirunga. Od lewej Mount Muhabura, Mount Gahinga, Mount Sabinyo, Mount Karasimbi i Mount Mikeno.

Znajdujemy się ciągle w terenie górskim, na wysokości około 1800 metrów. Pomimo tego dzisiejszy nocleg jest dużo przyjemniejszy. Wpływ wygodnego materaca na zdrowy i regenerujący sen znany jest mi już od dawna, jednak zadziwiające jak wiele radości potrafi sprawić najzwyklejsza szyba w oknie. Do perfekcyjnego noclegu brakuje tylko ciszy, którą zakłóca Koronnik siedzący przed chatą, na najwyższej gałęzi wielkiego drzewa. Po wieczornej obserwacji terenu musi mieć niezwykle dużo do zakomunikowania, ponieważ przez pół nocy, relacjonuje regularnie swoje spostrzeżenia donośnym, żurawiowym głosem łoł, aaaaałoł aaaałoł… brzmiącym trochę jak kombinacja klarnetu z fagotem. Jego relacja nie pozostaje bez echa, gdyż podobnie brzmiące odpowiedzi dochodzą z najwyższej gałęzi innego wielkiego drzewa stojącego gdzieś daleko po drugiej stronie jeziora.

break

Jest jeszcze ciemno, kiedy podskakujemy rytmicznie na wybojach piaszczystej drogi wiodącej do usytuowanego przy południowej krawędzi Nieprzeniknionego Lasu Bwindi sektora Nkurigo. Podczas podróży przez ugandyjskie drogi gruntowe, pojazdy jadące z przodu unoszą zazwyczaj bezkresne tumany pyłu, przedostającego się przez nawet najdrobniejsze szczeliny do samochodu jadącego z tyłu. Pomimo dokładnie zamkniętych okien, pył pokrywa grubą warstwą dosłownie wszystko z kierowcą i pasażerami włącznie. O tej porze nie ma jeszcze ruchu i dzięki temu możemy spokojnie otworzyć okna i wdychać świeże, poranne powietrze.
Park Narodowy Bwindi Impenetrable to pierwotny, bardzo stary las deszczowy, który od ostatniej epoki lodowcowej ukształtował się do obecnego stanu bez ingerencji człowieka. Znajduje w nim schronienie ponad 480 goryli, które stanowią połowę całej populacji na świecie. Druga połowa żyje mniej lub bardziej niebezpiecznie w sąsiedniej Rwandzie i Demokratycznej Republice Kongo, nękanej ciągle jeszcze działaniami wojny domowej i wielkim problemem kłusownictwa. Zjeżyło mi się futerko, kiedy usłyszałem tą liczbę. To oznacza, że na całym świecie żyje mniej niż tysiąc goryli górskich, podczas gdy ich dalszych kuzynów uważających się za najwyższe stadium ewolucji jest już prawie 8 miliardów! Nawet opisanych wcześniej gerez – tych długowłosych, czarno-białych małpiszonów, przypominających trochę poutykane na gałęziach skunksy, pomimo że ich samice rodzą tylko jedno młode co 2 lata i zaledwie przed 50 laty wymordowano ich około 2 miliony, aby ograbić z futer – jest dzisiaj znacznie więcej! To przerażające!

Uganda

Nieprzenikniony Las Bwindi.

Na obrzeżach rezerwatu znajdują się 4 sektory, z których rozpoczyna się odwiedziny u łagodnych olbrzymów. Ilość gości jest ściśle limitowana i ogranicza się do 8 osób z licencją na jednogodzinny pobyt. We wszystkich sektorach razem jest 11 grup goryli przyzwyczajonych do codziennych wizyt składanych przez uważających się za najwyższe stadium ewolucji dalszych kuzynów, którym srebrzystogrzbiety samiec i zarazem przewodnik stada zezwala na krótką audiencję.
Nkurigo znajduje się na szczycie góry i trekking z niego jest zdecydowanie dłuższy i trudniejszy niż z pozostałych trzech sektorów. Podobnie jak każdy pobyt w Parku Narodowym, tak i ten rozpoczyna się od spraw administracyjnych oraz od zaznajomienia się z panującymi obowiązkami i zasadami. Po obejrzeniu materiału filmowego, wysłuchaniu wykładu strażnika i podpisaniu wymaganych dokumentów, można spośród dużej grupy chętnych wybrać sobie tragarza, posiadającego wymagane aspiracje do noszenia plecaka z prowiantem i napojami, za co naturalnie zostanie adekwatnie wynagrodzony. Tragarze są nieodzowną częścią korowodu składającego się z nich samych, 8 właścicieli plecaków, 1 uzbrojonego w karabin strażnika, 2 uzbrojonych w maczety pomocników oraz 1 przewodnika. Później do korowodu dołącza jeszcze 2-3 tropicieli, którzy wyruszają w drogę wcześniej, aby ustalić miejsce pobytu goryli. Jak nas poinformowano, każdy 1 kilogram, który niesiemy na plecach, będziemy w drodze powrotnej odczuwać jak 10, a mimo to mAT nie zdecydował się na oddanie sprzętu fotograficznego, pragnąc mieć go stale pod ręką. Zredukował ekwipunek ze zwyczajowych 8 kilogramów na około 4 i dzięki temu ja również znalazłem miejsce w jego plecaku. Tragarza obarczyliśmy wypełnionym po brzegi plecakiem Mojej Basi.
Początkowo idziemy zwyczajnym, szerokim i dobrze wydeptanym górskim szlakiem. Od samego początku kierujemy się do położonej o 700 metrów niżej doliny i co najgorsze w drodze powrotnej będziemy musieli te same 700 metrów wspiąć się pod górę. Po krótkim czasie szlak się zawęża i jest już tylko zwykłą ścieżką. Dookoła roztacza się przepiękny widok na szczyty pokryte gęstym, nieprzeniknionym lasem Bwindi. Szlak łączy główną osadę z rozproszonymi po okolicy zabudowaniami mieszkalnymi, które jednak nie leżą w kręgu naszego zainteresowania, więc odbijamy i schodzimy przez sady i pola uprawne.

Uganda

Heloł!

Po długim marszu znajdujemy się w lesie pokrywającym sąsiednią górę. Raptem, gdzieś w oddali, słyszę chrapiące warkniecie. Nasz przewodnik Benson ruchem ręki zatrzymuje korowód i wydaje z siebie dźwięk naśladujący jakiegoś ptaka. Zdaje się, że próbuje nawiązać kontakt z tropicielami… i rzeczywiście, gdzieś z oddali dobiega ptasio podobny odzew. Benson mówi półgłosem:
– słyszycie? są niedaleko i ponownym gestem ręki daje znak do dalszego marszu.
Przyspieszamy i nawet nie wiem, w którym momencie skończyła się ścieżka, ale zdałem sobie sprawę, że przedzieramy się przez gęsto porośnięte, strome zbocze. Dwóch pomocników wycina maczetami korytarz, ułatwiając nam przejście wśród bujnej roślinności. Utrzymywanie równowagi w tym asymetrycznym terenie, pokrytym zwartą zielenią skrywającą rozmaite niespodzianki, jest nadzwyczaj trudne. Szalenie zdradliwe są duże głazy, podstępnie zakonspirowane pod mokrą trawą i krzewami. mAT co chwilę trafia nogą w jakąś zapadlinę i aby nie upaść, chwyta za wszelkiego rodzaju stabilnie wyglądające podpórki. Najczęściej są to paprocie drzewiaste, których konary pokryte są jednak zdrewniałymi włóknami tworzącymi cieniutkie igły, więc wkrótce unika z nimi jakiegokolwiek kontaktu. Pomimo zachowania wszelkiej ostrożności poślizga się i tylko dzięki temu, że Moja Basia łapie go za ramię, nie stacza się wraz zemną ze zbocza. Na szczęście kończy się tylko na zbitym kolanie. Potem rozszerza swoją kolekcję pamiątek o guza na głowie, kilka sińców i wielkiego, tropikalnego kleszcza. Niezwykle tajemniczy jest jednak fakt, że wszyscy nasi miejscowi współtowarzysze z przewodnikiem włącznie, mają naciągnięte na nogach zwykłe gumowce i żaden się nie potyka i nie traci równowagi, zdają się wręcz jakby unosić tuż ponad ziemią.

Uganda

Pomocnicy wycinają korytarz, ułatwiając nam przejście wśród bujnej roślinności.

Z wielkim trudem przedzieramy się naprzód i z wolna opuszczają nas siły. Nagle Moja Basia oznajmia, że dalej nie pójdzie. Wyczuwam jej złość spowodowaną bezsilnością. Staram się ją przekonać, że jesteśmy już prawie u celu i za chwilę zapomni o wszelkich trudach. Z niedowierzaniem, sądząc że próbuje ją tylko podchwytliwie zmobilizować, zbiera jednak wszystkie swoje siły i maszeruje dalej. Okazuje się, że mam rację. Już po chwili spotykamy tropicieli, wskazujących na znajdujące się poniżej zbocze. Pomimo bacznej obserwacji, nie mogę jednak zauważyć czegoś szczególnego, kiedy nagle, zupełnie niespodziewanie dostrzegam wspinającą się na niewielkie drzewo samicę z puchatym maluchem trzymającym się kurczowo jej brzucha. To pierwsze wzrokowe spotkanie jest niepowtarzalnym przeżyciem. Serce tłucze mi jak afrykański bęben obciągnięty kozią skórą, a puls uderza drugim głosem do jego taktu. Szybko, zwariowanie i głośno. Żadne używki nie są w stanie wytrącić takiego potoku adrenaliny, jaki przelewa się przez mój plusz. Gorylica siedząc już na drzewie i zajadając jakieś roślinne smakołyki, spogląda tylko krótko przez ramię w moim kierunku, po czym zupełnie ignoruje, natomiast maluch wychyla się co chwilę z wielkim zainteresowaniem i przez moment mam wrażenie, że kiwa do mnie swoją czarną łapką.

Uganda

Nieopodal, wśród gęstych zarośli spostrzegam siedzącego, srebrzystogrzbietego samca noszącego imię Bahati i moje serce, przed chwilą ten głośny afrykański bęben nagle milknie, zamiera z wrażenia. Bahati jest olbrzymi i wygląda niesamowicie fascynująco. Kiedy podchodzimy bliżej, pomocnicy rozpoczynają wycinać gałęzie i rośliny, które ograniczają widoczność. Bahati czuje się definitywnie zirytowany zgiełkiem panującym pod jego nosem, więc wstaje i przenosi się kilkoma lekkimi skokami w inne miejsce. Wydając warczący odgłos przewraca jednym machnięciem ramienia całkiem dorodne drzewko, co nie jest dla niego wielkim wysiłkiem, jeśli weźmie się pod uwagę, że goryle potrafią podnieść ciężar o masie przekraczającej 950 kilogramów. Jest to forma poinformowania w grzeczny sposób, aby trzymać się z dala, ponieważ jest bardzo silny. Jego kilka lekkich skoków, które potrzebował na zmianę miejsca kosztuje nas kolejną porcję prób utrzymywania równowagi w nieforemnym, gęsto porośniętym terenie, przez odległość co najmniej kilkudziesięciu metrów. Mimo tego bez wahania podążamy za nim.
Grupa goryli, które odwiedzamy nazwana jest Bushaho i składa się z 9 osobników: 1 srebrzystogrzbiety, 1 czarnogrzbiety młodzieniec, 1 młoda i 4 dorosłe samice oraz 2 dzieciaki, których płci jeszcze nie ustalono.

Uganda

Uganda

Srebrzystogrzbiety przywódca Bahati.

Uganda

Młody, czarnogrzbiety samiec, który wykorzystując nieobecności Bahati klepie się w typowy, goryli sposób, obiema rękami po piersiach, dając do zrozumienia – uważajcie sobie, ja tu rządzę.

Uganda

Selfiak.

Goryle są przecudownymi stworzeniami. Wbrew dawnym opowieściom, są to wyjątkowo łagodne zwierzęta, których samiec może zaatakować intruza wyłącznie w razie ewidentnego zagrożenia dla jego stada. Zdarza się czasami, że dwie grupy zdecydują się na poszukiwanie pożywienia w jednym regionie i do tego niefortunnie w tym samym czasie. W takiej sytuacji, najczęściej unikają bezpośredniego kontaktu i schodzą sobie z drogi lub jak wynika z innych obserwacji, może dojść do krótkich starć, które jednak najczęściej ograniczają się wyłącznie do warknięć, gestów lub demonstracji siły, podobnej do tej, którą przedstawił nam wcześniej Bahati. Goryle z zasady unikają rękoczynów i walczą miedzy sobą rzadko.

Uganda

Uganda

Spotkanie z łagodnymi wielkoludami jest absolutnie nadzwyczajnym przeżyciem, które pozostanie na stałe zapisane w mojej pamięci. Teraz doskonale rozumiem, dlaczego słynna, amerykańska badaczka Dian Fossey, walcząca o ochronę goryli, pozostawała z nimi w dzień i w nocy. Przebywając w ich pobliżu zapomniałem o całym świecie i pomimo, że każda wizyta ograniczona jest czasem, to bardzo szybko przestał on odgrywać jakąkolwiek rolę. Skrupulatnie liczy go jedynie Benson i kiedy równo po godzinie daje znak do powrotu, mam wrażenie, że jestem tutaj niecałe 10 minut.
Zmęczeni, spragnieni, głodni, ale bardzo szczęśliwi, zatrzymujemy się w dogodnym miejscu i zabieramy się za pałaszowanie prowiantu i połykanie „hektolitrów” wody. Po krótkiej przerwie regeneracyjnej wyruszamy w drogę powrotna, ani przez moment nie próbując myśleć o 700 metrach czekającej nas „wspinaczki”.
Julius z porcją dużego niepokoju czeka na nas w strażnicy sektora Nkurigo. Kompletny trekking trwał 7 godzin i jak się okazuje, wyjątkowo długo.

break

W nocy spadł deszcz i dzięki niemu podróż po częściowo wyboistej, pełnej uciążliwego kurzu, drodze gruntowej odbywa się w znacznie przyjemniejszych warunkach. Kolejnym punktem docelowym jest położone na wysokości około 1960 metrów nad poziomem morza Jezioro Bunyonyi. Jego nazwa oznacza tyle, co „miejsce wielu ptaszków” i rzeczywiście w jego obrębie zarejestrowano ich ponad 200 rodzajów. Malownicze, strome zbocza, na których miejscami założono tarasowe pola uprawne, otaczają liczne zatoczki, odgałęzienia oraz 29 wysp porośniętych po części eukaliptusami i bananowcami.

Uganda

Przed 8 tysiącami lat, po wybuchu wulkanu, lawa spływająca do doliny stworzyła naturalną zaporę i spiętrzyła płynącą w niej rzekę Ndego. Informacje o głębokości powstałego przez to jeziora są bardzo rozbieżne i podawane od 44 aż do 900 metrów w niektórych miejscach. Jeśli to prawda, to jest ono drugim najgłębszym jeziorem Afryki. Bunyonyi jest również jedynym jeziorem w Ugandzie, w którego zielonkawej wodzie nie ma krokodyli ani hipopotamów ani bilharcjozy.

Uganda

Uganda

Główna osada nad jeziorem nosi nazwę Rutinda.

Na początku XX wieku dalsi kuzynowie goryli zrealizowali jeszcze jeden ze swoich pomysłów – tak zwany proces zarybienia jeziora. Dumni ze swojej bezkresnej genialności, rozpoczęli w latach 30-tych komercjalne rybołówstwo, z którego jednak szybko się wycofali. Prawie cała populacja ryb wymarła. Być może dlatego, że opadające stromo w otchłań jeziora nabrzeże nie daje warunków do rozwoju płytkowodnym gatunkom, takim jak Tilapia czy Lates nilowy. Obecnie w jeziorze żyje niewiele ryb, łowionych wyłącznie do celów własnych przez okoliczną ludność.

Uganda

Te nieszczęsne małe rybki wyciągnięte z wody posłużą za przynętę przy połowie większych egzemplarzy.

Na niewielkiej przystani przesiadamy się do łodzi i płyniemy na znajdującą się po drugiej stronie jeziora wyspę Habuharo. Zamierzamy na niej zregenerować siły przed dalszą, jednak zbliżającą się już powoli ku końcowi, podrożą.

Uganda

Za schronienie służy nam obszerny namiot pokryty dodatkowo drewnianą konstrukcją z dachem. Całość ustawiona jest na platformie wzniesionej na palach wbitych w strome zbocze wyspy. Przed wejściem znajduje się weranda, na której bardzo chętnie spędzam czas.

Uganda

Leciutki, ciepły zefirek głaska moje futerko, kiedy po zmroku rozkoszuję się czarującym, srebrnym blaskiem księżyca oraz urzekającym, ciemnogranatowym niebem pełnym gwiazd. Droga mleczna wygląda jak bita śmietana na świeżych, soczystych jagodach i chciałoby się sięgnąć i delektować jej zachwycającym smakiem. Z jakiejś wioski w oddali dochodzi dudnienie bębnów i donośne śpiewy. Zanim położę się spać, napełniam się energią bezgranicznej radości emitowaną przez otaczający mnie wszechświat.
O brzasku płyniemy do pobliskiej wsi. Niezmącona tafla jeziora odzwierciedla intensywnie zielone pagórki. Na ich zboczach pasą się krowy watussi ze swoimi olbrzymimi rogami, zimorodki w towarzystwie wielu innych ptaków pląsają pośród szmaragdowych drzew, a wesołe wydry baraszkują radośnie w wodzie. Co jakiś czas mijamy okolicznych mieszkańców, siedzących w starych kanu wydrążonych z pnia eukaliptusa, którzy kiwają nam na powitanie.
Po drodze mijamy malutką wysepkę porośniętą trzciną, na której rośnie tylko jedno drzewo. Nazywana jest Akampene, znana również jako Wyspa Kary. Okoliczna ludność Bakiga zwykła dawniej wywozić na nią niezamężne dziewczęta, które zaszły w ciążę i tym samym splamiły honor całej rodziny. Rytualnie przy dudnieniu bębnów i wojowniczych okrzykach, rada plemienna ogłaszała wyrok w obecności mieszkańców całej okolicy. Kara była surowa i stanowiła przestrogę dla rówieśniczek. Skazane z zasady nie potrafiły pływać, więc czekała je niechybna śmierć głodowa lub przez utoniecie. Jedynym ratunkiem byli mężczyźni, którzy nie posiadali wystarczającej ilości krów na zapłatę wiana i ratowali je pojmując za żonę. Ta okrutna kara praktykowana była podobno jeszcze do 1986 roku.

Uganda

Wyspa kary.

Po wyjściu na ląd zmierzamy stromą ścieżką do wioski położonej na szczycie wzgórza. Początkowo przez rzadko rozproszony las, a potem przez łąki i pola. Prowadzi nas miejscowy przewodnik o imieniu King, który wtajemnicza nas w lokalne zwyczaje oraz opowiada ciekawe historie związane z jeziorem i tutejszą ludnością. King pokazuje mały, żółty kwiatek, który nazywany jest kwiatkiem nieśmiałości. Tradycyjnie przekazują go dziewczyny komuś, kogo bardzo lubią, ale nie mają odwagi powiedzieć mu tego wprost. Pomimo, że Moja Basia już niejednokrotnie wspominała o swojej wielkiej sympatii do mnie, to jednak natychmiast obdarowuje mnie jednym z nich.

Uganda

Od najmłodszych lat obowiązkiem dziewczynek jest transport wody potrzebnej do codziennego użytku.

Po drodze spotykamy liczne dzieci wołające w naszym kierunku „Muzungu, Muzungu”. Chociaż pierwotnie wyraz ten wskazywał na kogoś, kto wędruje bez celu lub po prostu włóczykija, obecnie używany jest na określenie człowieka o białej skórze.

Uganda

Uganda

Uganda

Dzisiaj jest niedziela. Wielu mieszkańców ubiera się odświętnie i spotyka w miejscowym kościele.

Anna jest lokalną artystką wykonującą wyroby i ozdoby z naturalnych fibryn. Plecie i szyje kolorowe torby, koszyczki, naszyjniki, bransoletki... Korzystamy z zaproszenia i lekcji sporządzenia najprostszej ozdoby z trzech różnokolorowych włókien.

Uganda

Anna i jej pomocnicy.

Uganda

Na ręcznie uplecionych i uszytych koszyczkach Anny. Za uszkiem mam kwiatka nieśmiałości od Mojej Basi.

Każdy z nas z pomocą Anny i jej asystenta, plecie sam dla siebie bransoletkę. Po prawie godzinnym wikłaniu włókien ruszamy do wyżej położonych gospodarstw mijając po drodze liczne pola kukurydzy i sorgo.

Uganda

Sorgo obok kukurydzy i prosa stanowi jedną z najważniejszych roślin zbożowych Afryki.

King wskazuje na mało ciekawą roślinę rosnącą przy drodze, przypominającą troszkę tytoń. Jej liście są jednak dużo grubsze i zadziwiająco delikatne. Dawniej używano ich w miejsce papieru toaletowego, co wcale mnie nie dziwi, ponieważ tak miękkiego i przyjemnego w dotyku papieru jeszcze nie spotkałem.

Uganda

Roślina „toaletowa”.

Prawie na samym szczycie wzgórza mieszka lokalny uzdrowiciel. Nie jest to jakiś szaman szepczący zaklęcia i palący przy tym fajkę lub kadzidła, jak to zwykły przedstawiać produkcje Hollywood'u, lecz normalny zielarz, którego wiedza o komponowaniu i mieszaniu roślin przechodzi z ojca na syna. Siadamy wygodnie przed jego domem i słuchamy referatu z „roślinologii kompozycyjnej” pomocnej w zwalczaniu różnych dolegliwości. Wykład jest ciekawy jednak podczas prelekcji na temat mieszanek przeciwko zdradzie, zazdrości czy rzuceniu złych czarów nie potrafię ukryć swojego rozbawienia.

Uganda

Wykład z ziołoznawstwa.

W jednej z wielu glinianych chat znajduje się lokalna knajpa, w której grono mężczyzn delektuje się piwem sporządzonym z sorgo. Pombe, bo taka jest ogólna nazywa tego trunku, przypomina z wyglądu i smakuje trochę jak zakwas na chleb o gęsto lejącej konsystencji i zawartości alkoholu w granicach 3-6 procent. Serwowane jest w litrowych, emaliowanych kubkach, z których pije po kilka osób. W wiejskich rejonach produkcja pombe jest ważnym źródłem dochodu kobiet. Trunek sprzedawany jest także przez pośredników do okolicznych barów. Napój odgrywa rownież ważną role podczas handlu wymiennego pomiędzy sąsiadami, na przykład jako zapłata za pomoc we wznoszeniu chaty. Zaczyn na pombe zastawiany jest w dwustulitrowych beczkach po oleju i przez osiem godzin podgrzewany na ogniu. Sprzedaż opłaca się nawet, jeśli sporządzające go kobiety zmuszone są kupić sorgo lub proso, a drewno na opał zbierać same.

Uganda

Sąsiedzkie plotki i drobny handel w wiosce.

Uganda

Mężczyźni popijający pombe w lokalnej knajpie.

Po krótkiej pogawędce z entuzjastami lokalnego piwa ruszamy w drogę powrotną. Bardzo krętymi i stromymi ścieżkami, wydeptanymi pomiędzy chatami, przechodzimy obok obszernego placu, na którym znajduje się kościół. Wielu uczestników nabożeństwa przebywa na zewnątrz, siedząc na trawie lub w zacienionych miejscach prowadzi zagorzałe dyskusje. Przyłącza się do nas gromadka dzieci i odprowadza aż nad brzeg jeziora, przy którym spotykamy grupę dziewcząt czerpiących wodę. Stanowią one „nieformalny komitet pożegnalny”, towarzyszący nam w drodze do czekającej przy brzegu łodzi.

Uganda

Jeden z wielu naszych małych towarzyszy w drodze.

Uganda

Uganda

Uganda

Uganda

Mieszkańcy przewożą plony przeznaczone na sprzedaż.

Uganda

Jezioro Bunyonyi.

break

Nasza wyprawa dobiega końca i etapowo podążamy w kierunku północno wschodnim. Podróż jest bardziej komfortowa gdyż w znacznej mierze odbywa się po asfaltowej szosie. Już wcześniej napomknąłem, że w odróżnieniu od północnej części kraju, na południu buduje się zdecydowanie więcej z cegieł. Podczas drogi mam okazje przyjrzeć się trochę intensywniej procesowi ich powstawania. W niektórych regionach używa się ręcznie ukształtowanych i wypalonych w piecu cegieł oraz zaprawy do ich związania. Czasami są to tylko uformowane i wysuszone na słońcu bloki, wykonane nie zawsze z gliny, lecz rownież z błotnistej ziemi. Do uzyskania surowców potrzebnych na zaprawę murarską, tutejsza ludność wykorzystuje siłę mięśni i najprostsze narzędzia. Jest to mozolna i bardzo ciężka praca fizyczna wykonywana zasadniczo przez mężczyzn. Piasek czy wapno wyrąbywane są kilofami i młotami w kamieniołomach, po czym za pomocą motyki rozdrabniane.

Uganda

Rozdrabnianie kruszcu za pomocą motyki.

Uganda

Cegły uformowane w drewnianych matrycach i wystawione do wysuszenia.

Uganda

Prosty piec do wypalania cegieł.

Mniej więcej w połowie drogi od Jeziora Bunyonyi do Kampali znajduje się najmniejszy z ugandyjskich rezerwatów – Park Narodowy Jeziora Mburo. Jest on o tyle ciekawy, że można się po nim poruszać na pieszo. Podczas safari per pedes nadarza się okazja na obserwację licznych stad zebr, różnych gatunków antylop oraz rzadkich w Ugandzie Impali z zupełnie innej, niezwykłej perspektywy.
Z głównej szosy skręcamy ponownie w pełną dziur i pyłu drogę gruntową i kierujemy się do Lodge położonej na obrzeżach parku. Pomimo, że obszar chroniony oddalony jest jeszcze o kilka kilometrów, to już po obu stronach drogi zauważam zebry pasące się wspólnie z miejscowymi krowami watussi. Lodge położona jest na skalnym wzniesieniu, z którego roztacza się fenomenalny widok na sawannę. Na piesze safari najlepiej jest wybrać się wcześnie rano i z tego powodu przekładamy je na jutro. Natomiast dzisiaj unosimy dach w samochodzie i uzbrojeni w aparat fotograficzny ruszamy na „wielkie łowy”.

Uganda

Koby sniade.

Uganda

Sesebi.

Uganda

Rzadko występujące w Ugandzie Impale.

Uganda

Zebra o ciekawym centkowano-paskowanym wzorze.

Oprócz nielicznych lampartów, na obszarze Parku Narodowego nie ma praktycznie większych drapieżników. Właściwie, dlaczego skoro w innych rezerwatach występują bardzo licznie? Odpowiedź jest długa i poruszająca jak historia samego Parku. W czasach przedkolonialnych tutejsze tereny należały do drugorzędnych rozłogów wśród ówczesnych ludów pasterskich. Powodem były roje much tse-tse zakażonych niegroźnym dla ludzi i dzikich zwierząt, jednak niebezpiecznym dla krów, świdrowcem. W 1890 roku wybuchła epidemia pomoru bydła, co w efekcie doprowadziło do klęski głodowej i śmierci wielu tysięcy mieszkańców. Pozostali opuścili czasowo skażone obszary. W 1945 roku rozwinęła się nowa plaga tse-tse przenoszących tym razem groźne dla ludzi patogeny śpiączki i mieszkańcy ponownie zmuszeni byli do opuszczenia terenów.
Uważający się za najwyższe stadium ewolucji dalsi kuzynowie goryli, którzy rozwinęli zdolność komunikacji za pomocą dźwięków ułożonych w ekspresyjne systemy, nazywając tą formę językiem angielskim; ci sami, którzy w swojej bezgranicznej arogancji zajęli obcą ziemię ogłaszając ją za swoją własność, wpadli w latach 50-tych na pomysł, aby uporać się raz na zawsze z problemem tse-tse. Projekt był wynikiem spektakularnego poziomu intelektualnego pomysłodawców i przedstawiał się następująco – aby odciąć krwiopijczym muchom dostęp do pokarmu należy wybić wszystkie dzikie zwierzęta. Sprawozdania z tamtych lat donoszą o niewiarygodnej masakrze, podczas której profesjonalni myśliwi otrzymali zadanie wymordowania, co do ostatniego dzikiego stworzenia znajdującego się w tym obszarze. Jak wiele innych idei dalszych kuzynów goryli, tak i ta okazała się absurdalna i bezskuteczna. Część zwierząt żyjących w ukryciu, jak na przykład Buszboki lub niektóre ptaki przeżyły tą jatkę i tse-tse mogły pokryć swoje zapotrzebowanie na krew. Proces ewolucyjny oznacza nieustanne, stopniowe przemiany, które biegną w określonym kierunku i każda jedna nieudana próba generuje następną, co jednak jest dowodem na jeszcze bardzo długą drogę do osiągnięcia ewolucyjnego szczytu. W związku z tym, aby ewolucji stało się zadość, zrealizowano nowy, przełomowy pomysł. W celu pozbawienia much dostępu do potrzebnego cienia, wycięto wszystkie drzewa i krzewy na przestrzeni setek kilometrów kwadratowych. Zaraz po pierwszym okresie deszczowym, wyrosła nowa, gęsta powłoka roślin dających tse-tse wystarczające schronienie. Cóż, nowy sezon i kolejny nowy pomysł dalszych kuzynów goryli na zwalczanie much – każdy jeden centymetr kwadratowy obszaru występowania tse-tse spryskano chemicznym środkiem owadobójczym DDT i tym razem… faktycznie wytępiono znienawidzone muchy! Cena tego przedsięwzięcia okazała się bardzo wysoka, wytępiono nie tylko tse-tse, ale prawie wszystkie inne insekty oraz żywiące się nimi ptaki i ssaki...
Na początku lat 60-tych XX wieku rozpoczęto powolne zaludnianie obszaru, przy czym część przeznaczono na pastwiska, a drugą część na rezerwat przyrody. W latach 70-tych region w większej części ogłoszony został terenem państwowym i tym samym populacje dzikich zwierząt, które bardzo powoli odnawiały się po rzezi z lat 50-tych, zagrożone zostały przez masowe kłusownictwo. Lwy, które były cierniem w oku okolicznych pasterzy, zostały doszczętnie wytępione. W 1983 teren ogłoszono Parkiem Narodowym i wysiedlono z jego obszaru 4500 rodzin. Podczas wojny domowej w 1986 zdewastowano całą infrastrukturę parku i ponownie zapanowało masowe kłusownictwo. Potem następowały dalsze okresy, kiedy raz zezwalano na osiedlanie się i połów ryb w jego granicach, a innym razem zmuszano do poszukania sobie innego miejsca poza jego granicami.
Wysokie trawy pokryte są jeszcze rosą, kiedy wydeptujemy wśród nich zawiłą ścieżkę omijając liczne, cierniste zarośla. Musimy bardzo uważać na, osiągające do 10 centymetrów, ostre i twarde kolce akacji sterczące z gałązek wiszących często na wysokości oczu. W parku nie ma słoni, które z całą pewnością spotkał taki sam los jak tutejsze lwy i dlatego rosnące w nim drzewa są bardzo bujne i tworzą gęste skupiska. Zauważam, że większość zwierząt umyka zanim się do nich zbliżymy. Podczas gdy siedzących w samochodzie, zwierzyna dopuszcza na odległość zaledwie kilku metrów, to widząc z daleka podchodzących na dwóch kończynach odległych kuzynów goryli, odpowiedzialnych za apokalipsę ich przodków, zmyka przed nimi pełną siłą raciczek w siną dal. Okazuje się, że wiele spośród nich wypracowało sobie różne, specjalne metody na unikanie niebezpieczeństw. Na przykład żyjące stadnie Impale oddają swoje odchody wszystkie razem o jednej porze i tylko w jednym miejscu. Później podczas codziennych wędrówek żadna z nich nie pozostawia tak ewidentnych śladów zapachowych, pozwalających wytropić je przez ewentualne drapieżniki. Dochodzimy do niewielkiego wzniesienia utworzonego z granitowych skał i wdrapujemy się na szczyt. W połowie wysokości spotykamy małą grupę koczkodanów, które zaskoczone tym rendez vous nie bardzo wiedzą jak się zachować. Samice z uczepionymi na brzuchach maluchami znikają natychmiast w pierwszych gęstych krzakach, natomiast samce przyglądają się nam z niepewnością. Przywódca stada wychodzi troszkę naprzód, staje na dwóch łapkach i kiwa się z lewa na prawo, jakby chciał nam coś obwieścić. Przyglądamy się sobie przez krótką chwilę, jednak z powodu braku naszej reakcji na wyraźnie sprecyzowane postulaty, małpki dochodzą widocznie do wniosku, że zdolność pojmowania najprostszej formy komunikacji zanika wraz ze wzrostem, więc rezygnują z dalszej konwersacji i dyskretnie wycofują się w pobliskie krzewy. Po chwili osiągamy najwyższy punkt wzniesienia, z którego roztacza się wspaniały widok na sawannę.

Uganda

Uganda

Park Narodowy Jeziora Mburo jest jedynym miejscem w Ugandzie, w którym występują zebry.

break

Jedziemy główną i bardzo uczęszczaną drogą łączącą południe kraju z Kampalą. Podróż jest monotonna i nieszczególnie ciekawa. Ponownie zatrzymujemy się na linii przebiegu równika. Mało efektowne pomniki Equator Gate podobne są do tych, które przekraczaliśmy wcześniej na terenie Parku Narodowego Królowej Elżbiety. Tutejsze znajdują się w pobliżu miasteczka Kayabwe i panuje przy nich olbrzymi ruch, zarówno kołowy jak i pieszy. Po obu stronach szosy wzniesiono cały szereg lokali gastronomicznych i sklepów z pamiątkami, oferujących wszelkiego rodzaju towary o znacznie podwyższonych cenach. Praktycznie każdy jeden turysta przejeżdżając tą trasą, zatrzymuje się, aby zrobić zdjęcia oraz obejrzeć rewię kształtowania się wiru wody powstającego przy spływaniu przez otwór w naczyniu ustawionym na równiku oraz na obu półkulach.

Uganda

Uganda

Pomnik Equator Gate.

Rzekome doświadczenie ma ukazać zachowanie się wody pod wpływem działaniem siły Coriolisa. Jest to ta sama siła, która nadaje odmienne kierunki zawirowania cyklonów na obu półkulach lub powoduje, że na półkuli północnej mocniej podmywane są prawe brzegi rzek, a na południowej lewe. Prezenter z pobliskiej restauracji demonstruje nam naciągany eksperyment, który, musze przyznać, robi całkiem niezłe wrażenie i przyjmowany jest jako niezaprzeczalny fakt przez większość odwiedzających.

Uganda

Podczas „eksperymentu” na południowej półkuli woda wiruje w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara.

Uganda

Natomiast na północnej półkuli wiruje w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara.

Uganda

Bezpośrednio na równiku spływa prosto do odpływu, bez zawirowania.

Niestety przyciągające tłumy turystów „doświadczenie”, spreparowane jest dla potrzeb lokalnych sklepów. W rzeczywistości siła Coriolisa jest za słaba, by wpłynąć na wodę w tak małym pojemniku i tak blisko równika. W normalnych warunkach kierunek zawirowania wody uzależniony jest miedzy innymi od tego jak symetryczne jest naczynie, jaki pozostaje ruch szczątkowy wody po napełnieniu naczynia oraz jak uformowany jest odpływ. W zależności od tych czynników może nastąpić zarówno w prawo jak i w lewo, bez względu na to, na której półkuli ustawione jest naczynie.
Kolejne godziny spędzamy w podroży. Ponad 2 potrzebujemy na przedostanie się przez Kampalę, w której tak jak wcześniej odnosi się wrażenie, że posiada 2 razy więcej motocykli i samochodów niż mieszkańców. Do Entebbe dojeżdżamy o zmierzchu i pomimo, że smaczny posiłek nie jest dla Juliusa szczególnym spiritus movens, proponuje nam „wyjątkową” restaurację w pobliżu lotniska, w której możemy ukoronować naszą pełną wrażeń wyprawę. Samolot odlatuje dopiero o północy, więc zupełnie beztrosko pozwalamy umundurowanemu strażnikowi skontrolować nas wykrywaczem metali w poszukiwaniu broni i dajemy przeszukać plecaki w poszukiwaniu ładunków wybuchowych, zanim wolno nam wejść na teren obszernego lokalu. Pomimo niewielkiej opalenizny w dalszym ciągu nikt spośród nas, oprócz Juliusa i być może po części mnie samego z powodu brunatnego futerka, nie wygląda na kongijskiego lub somalijskiego terrorystę, ale przecież na tym polega cała wyjątkowość tutejszych „wyjątkowych” restauracji.


Klocek