Klocek Podróżnik

Pamiętniki Klocka Podróżnika

Seszele

Marzec 2016 i 2020

Seszele uważane są za jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Niektórzy spoglądając na malownicze zatoczki ozdobione zadziwiającymi, granitowymi skałami uformowanymi przez miliony lat działaniem wiatru i fal oceanu; na plaże z sypkim jak puder białym piaskiem, tajemnicze góry w głębi wysp, wyjątkowo uroczą, tropikalną roślinność; fascynującą faunę z wieloma unikalnymi, endemicznymi gatunkami oraz na bezstresowy styl życia wyspiarzy – automatycznie porównują je z rajskim ogrodem.
Te małe wyspy pochodzenia wulkanicznego i koralowego, rozproszone są na północny wschód od Madagaskaru i wyglądają jak kleksy pryśnięte pędzlem artysty na tafli Oceanu Indyjskiego. Dokładnie jest ich 115, zamieszkałe są jednak tylko 33. Największa spośród nich to górzysta Mahé, na której znajduje się Victoria – przypuszczalnie najmniejsza stolica państwowa na świecie. Pozostałe większe wyspy to Praslin, Silhouette i La Digue.

break

Nasz lot podzielony jest na 2 odcinki i zatrzymujemy się w największym mieście Zjednoczonych Emiratów Arabskich – Dubaju. Do jednej z najstarszych tradycji w Zatoce Perskiej należą wyścigi wielbłądów. Szczególnie w Dubaju zawody te przeżywają obecnie swój renesans, więc korzystając z okazji, postanawiam wypróbować swoich sił w biegu na dromaderach.

Seszele

Seszele

Gotowy do zawodów.

Po udanym wyścigu otrzymuje trofeum w postaci „Złotej Lampy Aladyna”, a podczas imprezy finałowej korzystam z gościnności organizatorów przy filiżance aromatycznej, arabskiej herbaty.

Seszele

Trofea.

Seszele

break

Międzynarodowe lotnisko na Seszelach znajduje się na głównej wyspie Mahé. Pobyt rozpoczynamy jednak od malutkiej wyspy La Digue. Aby do niej dotrzeć, przelatujemy najpierw niewielkim samolotem na drugą największą wyspę Praslin, a dopiero stamtąd promem do celu.

Seszele

Samoloty kursujące pomiędzy wyspami są niewielkie i posiadają 20 miejsc.

Ponieważ mam już za sobą niezliczone loty rożnymi samolotami – od największych, aż po zupełnie malutkie, mogę uchodzić za wytrawnego „aero-misia”.

Seszele

W kokpicie.

break

La Digue zajmuje tylko nieco ponad 10 kilometrów kwadratowych i wszelkie odległości można zasadniczo pokonać na pieszo. Jednak z powodu dużej wilgotności powietrza oraz wysokiej temperatury, dłuższe spacery bywają dla nieprzywykłych Europejczyków dosyć meczące.
Jeszcze 10 lat temu La Digue była sielską, rustykalną wysepką. Jeździł po niej tylko jeden mały samochód dostawczy, a pozostała lokomocja obywała się na wozach z zaprzęgiem wołów, na rowerach lub po prostu per pedes. Z powodu wzrastającej turystyki na wyspie przybywa z roku na rok liczba samochodów, ale na całe szczęście wszystkie sprowadzone od niedawna taksówki mają napęd elektryczny. Wóz ciągnięty przez woły mamy okazję zobaczyć tylko raz – wyłącznie dzięki nowożeńcom, którzy wynajęli go do ślubnego orszaku.

Do zachodu słońca pozostaje trochę czasu, więc maszerujemy na pierwsze rozpoznanie terenu.

Seszele

Wędkarze na północnym cyplu wyspy.

Seszele

Słonko powoli idzie spać.

Po powrocie do kwatery oczekuje nas wyśmienita kolacja przygotowana przez naszych gospodarzy. Myra i Marcus serwują rybę z rożna po kreolsku.

Seszele

Myra i mała Maiah.

Seszele

break

Na wschodnio-południowej stronie La Digue znajdują się malownicze, dzikie plaże. Miedzy innymi zaliczana do najpiękniejszych na wyspie, zakończona po obu stronach formacjami skalnymi, plaża Grand Anse. Ponieważ piesza wycieczka byłaby z powodu wysokiej temperatury trochę męcząca, wypożyczamy rowery i ruszamy w drogę. Pomimo, że jest jeszcze wcześnie rano, termometr wskazuje już około 30 stopni Celsjusza w cieniu.

Seszele

Po drodze mijamy Anse Réunion.

Ku naszej radości odkrywamy przy drodze małe, drewniane bary, w których mieszkańcy sprzedają świeżo wyciskane soki owocowe. Zatrzymujemy się w „lokalu” prowadzonym przez młodego chłopaka o imieniu Kinsley. Przy akompaniamencie bardzo głośnej muzyki wydobywającej się z pokaźnych, dobrze wyeksponowanych kolumn głośnikowych, miesza dla nas w dużych szklankach sok wieloowocowy z odrobiną wanilii i kostkami lodu. Wszyscy troje pochłaniamy ten smaczny trunek w zaskakująco szybkim tempie. Pycha!

Seszele

Barman Kinsley.

Grand Anse jest rzeczywiście zjawiskowa, ale nie ma przy niej rzucających cień drzew. Jedyny i nieszczególnie obfity cień rzucają skały po wschodniej stronie. Ten skąpy zacieniony areał jest już jednak w większości wykorzystany przez innych plażowiczów. Znajdujemy jeszcze skrawek, aby ułożyć nasze ręczniki, ale pozostajemy niedługo.

Seszele

Grand Anse.

Seszele

Typowe dla La Digue skały na plażach.

Po krótkim relaksie wyruszamy przez mokradła i zalesione skalne wzniesienia do kolejnych uroczych plaży. Pierwsza Petite Anse jest podobna do Grand, ale jak nazwy wskazują (grand – wielka, petite – mała) jest nieco mniejsza. Również na niej brakuje cienia, więc po chwili zachwytu ruszamy dalej. Trzecia z kolei, Anse Cocos oddzielona jest dosyć dużą formacją skalną, której pokonanie to dosłownie „praca w pocie czoła”. Jednak ta odrobina wysiłku zdecydowanie się opłaca. Tworząca półkole plaża jest naprawdę śliczna i znajduje się przy niej mały zagajnik palmowy oraz bar serwujący zimne napoje.

Seszele

Seszele

Anse Cocos.

Seszele

break

Jeszcze kilkanaście lat temu ilość turystów na La Digue była naprawdę niewielka. W międzyczasie wyspa stała się bardzo popularna i bywa na niej tłoczno. Szczególnie w ciągu dnia, kiedy przebywają turyści z sąsiednich wysp na jednodniową wycieczkę. Większość wypożycza rower i kieruje się do najpopularniejszych miejsc. La Digue stała się sławna dzięki plaży Anse Source D'argent, która posłużyła za kulisy do paru filmów oraz reklam telewizyjnych. Spektakularne granitowe skały, biały piasek i lazurowa woda oceanu tworzą unikalną kompozycję, czyniąc ją jedną z najczęściej fotografowanych plaży świata.
Podczas zwiedzania najpopularniejszych atrakcji wyspy, korzystamy ze swobody, której nie mają jednodniowi turyści i wyruszamy już wcześnie rano, razem z podążającymi do szkoły dziećmi.

Seszele

Szkoła.

Plaża Anse Source D'argent mieści się na terenie prywatnego parku przyrody „L'Union Estate”. Park obejmuje oprócz pięknych plaż również cmentarz pierwszych osadników, wybieg żółwi olbrzymich, plantacje kokosów i wanilii oraz stary, kolonialny dom należący niegdyś do zamożnej rodziny, która w XIX wieku przeprowadziła się tutaj z Mauritius'a. Pokryty strzechą budynek jest ważnym obiektem kreolskiej historii na Seszelach.

Seszele

Dom należący niegdyś do zamożnej rodziny.

Seszele

Stary cmentarz. Podobno spoczywają na nim również piraci.

Seszele

Tak rozpoczyna swoje życie palma kokosowa.

Seszele

Pędy wanilii, na których o tej porze roku nie ma jeszcze drogocennych strączków.

Rdzennymi mieszkańcami Seszeli są żółwie olbrzymie i obok Archipelagu Galapagos z żyjącymi na nim żółwiami słoniowymi, Seszele są drugim miejscem na Ziemi, gdzie te cudowne i sympatyczne stworzenia korzystają z wolności w swoim naturalnym środowisku. Na Seszelach większość z nich żyje na bezludnym atolu Aldabra, będącym ścisłym rezerwatem przyrody z ograniczonym ruchem turystycznym oraz na kilku innych mniejszych bezludnych wyspach. Poza tym żółwie spacerują głównie po terenach luksusowych hoteli lub w prywatnych ogrodach. Również na terenie parku „L'Union Estate” odgrodzony jest dla nich oddzielny areał.

Seszele

Po długim spacerze wychodzimy na najpopularniejszą plażę Seszeli – Anse Source D'argent. Okazuje się jednak, że rano ta strona wyspy położona jest w cieniu. Postanawiamy wrócić na nią późnym popołudniem, kiedy nabiera szczególnego uroku w ciepłych barwach zachodzącego słońca.

Seszele

Seszele

Seszele

Anse Source D'argent.

Plaże skąpane w ciepłych barwach zachodzącego słońca wyglądają bardziej nastrojowo – gra światła i cienia jest o wiele ciekawsza.

Seszele

Seszele

Seszele

Anse Source D'argent.

break

Nieomalże do najważniejszego obowiązku turysty przebywającego na La Digue należy wynajęcie roweru, więc jak na poprawnych turystów przystało, wypożyczamy tandem z koszykiem dla mnie i ruszamy na bicyklowy rajd po wyspie. Po drodze mijamy urocze, mniejsze i większe plaże. Rower jest bez przerzutki i przy temperaturze osiągającej około 30 stopni w cieniu oraz powietrzu przypominającym kleistą substancję, oblepiającą od wewnątrz wszystkie pęcherzyki płucne, kapitulujemy przed niektórymi wzniesieniami i wpychając rower wchodzimy pod górę na pieszo. Szybko okazuje się, że jesteśmy odwodnieni. Pierwszy większy bar stojący przy drodze wydaje się być cudowną oazą na bezkresnej pustyni, ratującą nas przed niechybną śmiercią przez wysuszenie. Każdy opróżnia całego orzecha kokosowego. Świeży sok kokosowy jest wspaniałym środkiem na ugaszenie pragnienia i uzupełnienie potrzebnych w organizmie elektrolitów. Po opróżnieniu orzechów oddajemy je do rozłupania i wydrapania grubej warstwy smacznego miąższu, który rozdrobniony na kawałki dostajemy z powrotem. Miąższ z jednego orzecha zabieram ze sobą, jako prowiant na dalszą drogę.

Seszele

W tle pobliskie wysepki Petite Soeur i Grande Soeur.

Przy plaży Anse Fourmis kończy się bita droga. Do malutkiej, ukrytej wśród skał Anse Caiman wiedzie już tylko wydeptana ścieżka, prowadząca przez gęsto porośnięte zbocza, przez skały i niekiedy przez morze.

Seszele

Po drodze zauważyłem ukryty w zieleni, urzekający odcinek dzikiej plaży Anse Banane i proponuję, aby do niej wrócić.
Jesteśmy zupełnie sami. Leciutki, ciepły zefirek i cień rzucany przez drzewa dzielnie stawiają czoła silnym promieniom słonecznym i pozwalają zapomnieć o uciążliwej temperaturze. Rozkoszujemy się cudownym widokiem na pobliskie wyspy i relaksującym, delikatnym szumem morza. Życzyłbym sobie, aby ta sielanka nie miała końca.

Seszele

Widok na sąsiednią wyspę Felicite.

W zacienionej wnęce skalnej zawieszam mój hamak i rozpoczynam solidną porcję leniuchowania. Po chwili zapadam w głęboki sen.

Seszele

Chilling.

Drzemka na świeżym powietrzu poprawia znacznie moje siły witalne i namawiam mAT'a na przechadzkę wzdłuż plaży. Podczas takich spacerów zawsze odkrywam coś ciekawego.

Seszele

Seszele

Po długim spacerze zakończonym odświerzającą kąpielą, odczuwam nagle dokuczliwe burczenie w brzuszku i z radością opróżniam do końca zawartość rozłupanego orzecha kokosowego, którego wcześniej przezornie zabrałem z przydrożnego baru.

Seszele

break

Gekony to najbogatsza w gatunki rodzina małych i średniej wielkości jaszczurek. W czasie każdej podroży do krajów tropikalnych mamy kilku takich małych, pożytecznych współlokatorów zwinnie przemierzających ściany i sufity, szyby i kafelki w poszukiwaniu insektów.
Pewnego dnia odkrywam jednego z nich, siedzącego po zewnętrznej stronie okna. Jest to absolutnie wyjątkowy widok! Prawie jak zdjęcie rentgenowskie małego Gekona! Można zaobserwować flaczki w jego wnętrzu oraz wspaniałe „przylepne” łapki.

Seszele

Seszele

Zwłaszcza po zachodzie słońca są to bardzo mile widziani goście.

break

Zwiedzanie Seszeli polega przede wszystkim na podziwianiu niezwykłej fauny i flory oraz urzekających krajobrazów. I tak, wyruszamy na wizytację kolejnej plaży La Digue – Anse Severe. Jest ona położona obok centralnej osady i tym samym licznie frekwentowana. Ku uciesze turystów, osadzono przy niej kilka żółwi olbrzymich, które dzielnie wędrują pomiędzy plażą, a zadrzewioną częścią wyspy.

Seszele

Żółwiowa łapka.

Seszele

Żółwie przekraczają drogę, wędrując pomiędzy plażą, a zielenią.

Przy drodze odkrywam dużą klatkę, w której wypoczywają młode Rudawki seszelskie. Tabliczka informacyjna oznajmia, że znajdują one tutaj schronienie, tak długo aż staną się dorosłe i zostaną wypuszczone na wolność. Z radością zauważam dużego osobnika na zewnątrz klatki. Prawdopodobnie jest to jeden z wypuszczonych na wolność wychowanków, przylatujący tutaj na wypoczynek przed nocnymi łowami na owoce, kwiaty i nektar, stanowiące ich wyłączne pożywienie.
Rudawki nazywane są również kalongami lub lisami latającymi i są największymi nietoperzami na świecie. Rozpiętość ich skrzydeł osiąga niewiarygodne 170 centymetrów! Rudawki odpoczywają uwieszone na gałęziach z głową skierowaną w dół, okryte swoimi mięciutkimi, skórzanymi skrzydłami i przypominają pozawieszane na drzewach poskładane parasolki.

Seszele

Rudawka seszelska.

Plaża Anse Severe jest długa i w poszukiwaniu jakiegoś ustronnego, zacienionego miejsca, idziemy na jej najbardziej odległy od osady odcinek. Po drodze spotykam jednego z żółwi, który również szuka dla siebie cichego zakątka.

Seszele

Seszele

Z plaży widać sąsiednią wyspę Praslin.

break

Czas na uroczej i beztroskiej La Digue mija zaskakująco szybko. Z odrobiną niedowierzania pakuję swoje torby i przygotowuję się do przeprowadzki na drugą, zajmującą prawie 39 kilometrów kwadratowych powierzchni, wyspę Praslin.

Seszele

Praslin.

Nasza kwatera znajduje się w pobliżu osady Cote D'Or, przy bardzo długiej plaży Anse Volbert.

Seszele

Lokalna rodzina.

Seszele

Rybacy właśnie wrócili z połowu.

Seszele

Mój nowy przyjaciel Jahziel.

break

Zazwyczaj w najbardziej skwarnych godzinach południowych pozostajemy w cieniu werandy. Jest to czas, kiedy odwiedzają nas licznie okoliczne ptaki. Codziennie odkładam część chleba, aby godnie przyjąć naszych miłych gości. Niektóre ptaszki tak bardzo polubiły wizyty u nas, że przylatują już wcześniej – jeszcze zanim wyjdziemy na taras i głośno ćwierkając lub pukając dziobkiem w fotele dają znać o swojej obecności.

Seszele

Seszelański Bulbul – jeden z najrzadszych ptaków na świecie.

Najliczniej odwiedzają nas Gołąbki zebrowane. Te małe ptaki preferują chodzenie, pomimo że potrafią dobrze latać. Zamiast podfrunąć na werandę, wchodzą podskakując po schodach.

Seszele

Gołąbki zebrowane.

Seszele

Niektóre są odważne i przylatują na rękę, aby skubnąć kawałek chleba.

Seszele

Codziennie odwiedza nas również mała, zielona, endemiczna jaszczurka z rodzaju gekonów – aktywna w dzień Felsuma.

Przed zachodem, kiedy robi się troszeczkę chłodniej, wychodzimy na długie spacery wzdłuż Anse Volbert. O tej porze dnia przychodzi przypływ i ocean dochodzi aż pod namorzyny (mangrowa). Miejscami cała szerokość plaży zostaje zalana.

Seszele

Anse Volbert.

break

W apartamencie mieszkają razem z nami mali współlokatorzy, są to oczywiście gekony. 2 większe (prawdopodobnie rodzice) oraz 1 bardzo malutki, mierzący wraz z ogonkiem około 3 centymetrów. Jego ulubiona kryjówka znajduje się za klimatyzacją w sypialni.
Pod prysznicem utworzona jest w podłodze nisza, aby woda nie wylewała się na resztę pomieszczenia. Z powodu dużej wilgotności powietrza nisza pozostaje długo mokra. Wieczorem Moja Basia wchodząc pod prysznic zauważa naszego malutkiego gekona siedzącego w kąciku. Pomimo wielkich wysiłków nie potrafi wspiąć się na wykafelkowaną aż po sufit ścianę. W normalnych warunkach szkło, kafle czy inne śliskie powierzchnie nie stanowią żadnej przeszkody dla gekona. Nasz jest jednak jeszcze malutki i bardzo niedoświadczony. Prawdopodobnie bezmyślnie zszedł na dół lub ześlizgnął się na mokrym kafelku i zmoczył sobie łapki. Na całe szczęście Moja Basia odkrywa go zanim odkręci kurek i poleje się strumień wody, w innym przypadku niechybnie byłby się utopił.
Zarządzam akcję ratunkową mojego maluśkiego przyjaciela!
mAT próbuje go wziąć na ręce, ale maluch nie daje się przekonać o jego dobrych intencjach i za wszelką cenę stara się uciec. Stwierdzam, że taka strategia to dodatkowy stres dla maluśkiego gada i możemy go tylko skrzywdzić zamiast pomóc. Podpowiadam Mojej Basi, aby podała ręcznik frotowy, co okazuje się wyśmienitym pomysłem. Po krótkiej chwili gekonek ulega namową i wchodzi na bezpieczny ręcznik, na którym przenosimy go na jego „ojczystą” ścianę. Przeskakuje na nią bez oporów i wyraźnie zmęczony i wystraszony człapie za swoją klimatyzację, spod której wystaje mu tylko czubek ogonka.
Później zauważam na ścianie przy telewizorze polującego na insekty jednego z rodziców. Wkrótce potem widzę również biegnącego tuż pod sufitem, naszego malucha. Podąża krótkimi odcinkami, co raz to robiąc przerwę i nawołując w swojej gekońskiej mowie „tyk, tyk, tyk”, zmierza wyraźnie w kierunku rodzica. Wygląda na to, że pragnie się z nim podzielić swoimi dzisiejszymi przeżyciami. W pewnym momencie mruga do mnie swoim ciemnym oczkiem i mówi po gekońsku dziękuje („tyk, tykk, tyyk”). Kiedy jest już bardzo blisko rodzica i właśnie zamierza rozpocząć swoje sprawozdanie, ten zupełnie niezainteresowany czmycha za obraz. Nasz maluch siedzi jakiś czas samotnie w kąciku przy zasłonach, wyraźnie zasmucony.
Jestem pewien, że była to dla tego malca dobra lekcja i już nigdy więcej nie zmoczy łapek biegając po śliskich powierzchniach.

break

W niewielkiej odległości od Praslin, leży wyspa Curieuse. Jest ona obok Praslin, jedynym miejscem występowania w naturalnych warunkach lodoicji seszelskiej (kokos morski). Na Curieuse znajduje się duży las namorzynowy, działa mała stacja badawcza zajmująca się żółwiami morskimi i oczywiście mieszkają sympatyczne żółwie olbrzymie.

Seszele

Wyspa Curieuse.

Seszele

Przystań w Laraie Bay.

Seszele

Zaraz po wyjściu z łodzi wchodzimy na obszar zamieszkany przez żółwie olbrzymie. Jest ich tu sporo. Gdziekolwiek spojrzę dookoła, widzę je spacerujące po króciutko wygryzionej trawie, kamuflujące się wśród skał lub udające wielkie kamienie poukładane w cieniu drzew.

Seszele

Teren wokół przystani zamieszkują żółwie olbrzymie.

Seszele

Seszele

Seszele

Duża plaża Anse St. Jose znajduje się po drugiej stronie wyspy. Ścieżka przebiega przez ciekawy las namorzynowy i niewielkie wzgórze. Droga nie jest długa, a wzniesienie nie należy do wysokich, jednak przy bardzo dużej wilgotności powietrza i palącym słońcu, spacer zajmuje około godziny.
Przechodzimy wzdłuż brzegu zatoki zwanej Turtle Pond. Na początku XX wieku całą zatokę odgrodzono od morza sztucznie wzniesionym murem i utworzono w ten sposób naturalny basen, w którym hodowano żółwie morskie. Po kilku latach zaprzestano jednak realizacji projektu, ponieważ fale do tego stopnia uszkadzały mur, że żółwie wypływały na otwarte wody.

Seszele

Turtle Pond.

Plaża St. Jose jest szeroka, długa i prawie bezludna. Rozkładamy się na puszystym, białym piasku w skąpym cieniu niewielkiego drzewa i przeprowadzamy długotrwałą operację „chilling” (relaks). Słonko grzeje jednak tak intensywnie, że aby nie spłonąć żywcem, ratujemy się ucieczką do wody, w której pozostajemy przez dłuższy czas.

Seszele

Seszele

break

Anse Georgette uważana jest za jedną z najpiękniejszych, seszelskich plaży. Najkrótsza droga do niej przebiega przez wnętrze wyspy, jednak decydujemy się na dłuższą trasę przez południowe wybrzeże. Ta część wyspy jest najmniej opanowana przez turystykę i znajdujemy kilka pięknych i zupełnie pustych plaży. Miedzy innymi uroczą Anse Takamaka.

Seszele

Seszele

Plaża Anse Takamaka.

Seszele

Dwie małe wyspy po zachodniej stronie Praslin nazywają się Cousine i Cousin.

Anse Georgette otoczona jest przez teren luksusowego hotelu i klubu golfowego Constance Lémuria. Można do niej dojść dookoła, ścieżką wiodącą przez las i skały lub zdecydowanie wygodniej przez teren hotelu i klubu, w którym jednak trzeba dzień wcześniej, telefonicznie zamówić swoje odwiedziny. Wybieramy ten wygodniejszy sposób.

Seszele

Pole golfowe klubu Constance Lémuria.

Wspaniała kompozycja lazurowej wody, lśniącego, białego piasku i wielkich palm oczarowuje swoim widokiem. Plaża pozostawiona jest w stanie naturalnym, wokół nie ma zabudowań, a jedynie za szeregiem otaczających ją drzew, rozciągają się pola golfowe.

Seszele

Anse Georgette.

Tuż przy plaży ustawiony jest stragan z owocami. Sok z orzecha kokosowego jest bardzo smaczny i doskonale gasi pragnienie, więc nie możemy przejść obojętnie. Każdy z nas otrzymuje swojego własnego orzecha – ja też.

Seszele

Stragan z owocami.

Seszele

Prawdziwe „pychotki” te orzeszki!

break

Praslin oferuje nie tylko piękne plaże i wyjątkową faunę. Główną atrakcją jest przepiękny Park Narodowy Valleé de Mai, położony we wnętrzu wyspy. Ze swoją stosunkowo niewielką powierzchnią stanowi jeden z najmniejszych Parków Narodowych świata, ale o kolosalnym znaczeniu. Znajdująca się w nim dolina rzeki Mai porośnięta jest unikalnym, dziewiczym lasem – takim, jaki pokrywał niegdyś całe wyspy. Obok sąsiedniej wyspy Curieuse, jest to jedno z dwóch miejsc na świecie, gdzie naturalnie występują okazy lodoicji seszelskiej nazywanej także palmą seszelską albo kokosem morskim (coco de mer). Przy odrobinie szczęścia można w nim również spotkać 3 najrzadsze na świecie ptaki – Czarną Papugę, Owocowego Gołębia i Seszelańskiego Bulbula.
Bulbul przylatuje prawie codziennie w odwiedziny do naszej kwatery, natomiast Czarna Papuga jest tak rzadka, że zarząd Valleé de Mai oferuje nagrodę, jeśli komuś uda się zrobić jej zdjęcie podczas wędrówki po terenie parku.

Seszele

Lodoicja seszelska nazywana także palmą seszelską lub kokosem morskim (coco de mer).

Seszele

Coco de mer w łupinie.

Podwójne owoce coco de mer przypominają wyglądem kobiece pośladki. Zawierają po jednym zarodku w każdej komorze i uważane są za największe nasiona na świecie. Lodoicja jest rośliną zagrożoną wyginięciem, gdyż występuje na niewielkim tylko obszarze. Okres dojrzewania i kiełkowania jej nasion trwa kilka miesięcy. Owoce Lodoicji znane są od dawna, ponieważ przenoszone przez prądy morskie wyrzucane były na brzeg w różnych częściach Oceanu Indyjskiego. Dawniej nie znano jednak ich pochodzenia. Długo sądzono, że rosną na dnie morza i stąd pochodzi nazwa coco de mer (kokos morski).

Seszele

Seszele

Kokos morski zawiera po jednym zarodku w każdej komorze. 😉

Seszele

Coco de Mer.

Seszele

Deckenia nobilis jest jedyną palmą na Seszelach posiadającą kolce. Występują one na młodych roślinach oraz na pochwie kwiatostanowej, w której właśnie siedzę.

Zagłębiamy się w dziewiczy las. Na Seszelach nie ma innej wyspy, na której wegetacja roślinna pozostała w tak nienaruszonym stanie i wygląda identycznie jak przed przybyciem Europejczyków. Olbrzymie drzewa w Valleé de Mai rosną miejscami jedno przy drugim, tak gęsto, że ich korony tworzą zamknięty dach, przez który przedzierają się tylko nieliczne promienie słoneczne.

Seszele

Seszele

Dziewiczy las w Parku Narodowym Valleé de Mai.

break

Plaża Anse Lazio na północnej stronie Praslin uważana jest również za jedną z najpiękniejszych na wyspie, ale jestem rozczarowany jej charakterem. Nie mogę powiedzieć, że plaża jest brzydka, wręcz przeciwnie, jest długa i szeroka z pięknym jasnym piaskiem i relatywnie płytką wodą. Jest to jednak miejsce bardzo turystyczne z parkingiem, ochroniarzami, wytyczonym miejscem do pływania i wieżyczką ratownika włącznie. Porównując ją do odwiedzanych do tej pory cudownych, dzikich i pustych seszelskich plaży – Anse Lazio nie sprawia na mnie wielkiego wrażenia. Po krótkim spacerze stwierdzam, że wszystkie dogodne miejsca w cieniu drzew są już zajęte i proponuję powrót. Popołudnie spędzamy wspólnie w towarzystwie naszych latających i pełzających sąsiadów.

Seszele

Anse Lazio z wieżyczką ratownika.

Seszele

Seszele

Petite Anse.

Pobyt na Praslin mija rownież w zaskakującym tempie. Klimatyczne przeżycia podczas wędrówki w Parku Narodowym Valleé de Mai, codzienne odwiedziny naszych latających i pełzających sąsiadów oraz spotkanie z żółwiami olbrzymimi na wyspie Curieuse pozostaną na zawsze w mojej pluszowej pamięci.

break

Przelatujemy na, zajmującą powierzchnię 144 kilometrów kwadratowych, największą wyspę archipelagu – Mahé. Przez pierwsze dni zatrzymujemy się w południowej części wyspy. Stąd wygodniej jest dojechać do Victorii, która była niegdyś pierwszą siedzibą brytyjskiego rządu kolonialnego, a obecnie jest największym miastem i stolicą Seszeli.

Seszele

Seszele

Do miasta dojeżdżamy dobrze rozbudowaną drogą. Na głównym skrzyżowaniu Victorii znajduje się pomniejszona kopia zegara stojącego na Victoria Station w Londynie. W międzyczasie stał się on jednym ze znaków szczególnych seszelskiej stolicy.

Seszele

Seszele

Seszele

Ulice Victorii.

Victoria jest najmniejszą stolicą na świecie – tak przynajmniej twierdzą Seszelanie. Samochód pozostawiamy na parkingu i zwiedzamy miasto na pieszo. Centralnie położony Victoria Market jest kolorowym, tętniącym własnym życiem targiem, który koniecznie trzeba zobaczyć.

Seszele

Seszele

Seszele

Victoria Market.

Tuż obok targu znajduje się bogato zdobiona i jedyna na Seszelach indyjska świątynia. Jej nazwa pochodzi od indyjskiego Boga Vinayagar, patrona bezpieczeństwa i dobrobytu.

Seszele

Indyjska świątynia.

Seszele

Fasada świątyni z typowymi figurkami.

break

Przenosimy się do północnej części wyspy. Nasza rezydencja mieści się w kompleksie 5 willi, rozmieszczonych z wielkim rozmachem na stromym zboczu przy zatoce Port Glaud. Do każdego apartamentu można dojechać bardzo stromą drogą lub wejść po schodach, od których odchodzą pojedyncze alejki. Zabudowania są tak rozmieszczone, że każdy budynek tworzy małą enklawę zapewniającą sferę prywatną. Apartamenty posiadają wielki taras, ze wspaniałym widokiem na zatokę.

Seszele

Seszele

Zatoka w Port Glaud.

Seszele

Odbicie w oknach apartamentu.

Seszele

Całe zbocze pomiędzy willami porośnięte jest drzewami owocowymi i krzewami pełnymi kwiatów. Odkrywam kilka drzew Oskomianu, nazywanego pospolicie karambolą lub gwiaździstym owocem. Drzewka aż trzaskają pod ciężarem swoich płodów. Wiele z nich spadło już na ziemię. Zrywamy kilka najbardziej dojrzałych i muszę przyznać, że tak dobrych, pachnących i soczystych karamboli jeszcze nigdy wcześniej nie jadłem.

Seszele

Moje plony.

Ponieważ moje zbiory są bardzo obfite, postanawiam dopasować dzisiejsze menu i wykreować kompozycję kulinarną z tymi smacznymi owocami. Przyrządzam kurczaka w czerwonym curry z mlekiem kokosowym i serwuję z ryżem oraz sałatką z pieczonych warzyw. Do tego pierwszorzędnie pasuje oprawa wizualno-smakowa z dojrzałych na słońcu karamboli.

break

W pobliżu znajduje się największy Park Narodowy Seszeli – Morne Seychellois. Park zajmuje 20 procent całej powierzchni wyspy, a jego nazwa pochodzi od dziewięćsetpięciometrowego, najwyższego szczytu Seszeli.

Seszele

Widok na zatokę w Port Glaud i Port Launay.

Seszele

Widok na południową część wyspy.

Na obrzeżach Parku Narodowego mieści się plantacja i manufaktura smacznej, mocnej seszelskiej herbaty.

Seszele

Seszele

Herbaciany krzaczek.

Seszele

Mały George towarzyszy swojej mamie przy pakowaniu najbardziej popularnej, czarnej herbaty z wanilią.

break

Morski Park Narodowy Port Launay to piękna zatoka z dużą plażą, która chociaż jest licznie odwiedzana, nie sprawia wrażenia przeludnionej. Woda w zatoce jest zazwyczaj bardzo spokojna i płytka.

Seszele

Przechodząc wzdłuż brzegu odkrywam wydrapane w piasku tajemnicze rysunki i znaki. W zacisznej, utworzonej z roślinności wnęce, widzę grupę tańczących i śpiewających ludzi. Prowadząca spotkanie przemawia co jakiś czas z wielką celebracją, po czym zachęca zgromadzonych do tańca i śpiewu.

Seszele

Seszele

Tajemnicze rysunki na piasku.

Okazuje się, że jest to obrzęd chrztu zorganizowany przez pobliski kościół. Odkryte uprzednio rysunki wyskrobane w piasku są częścią rytuału.

Seszele

Chrzest na plaży.

Kolejny Morski Park Narodowy znajduje się nieco dalej w zatoce Baie Ternay. Ponieważ dojazd do niego jest skomplikowany, plaże w nim są dzikie i z zasady puste.

Seszele

Zatoka Baie Ternay.

break

Wcześnie rano, jeszcze zanim zrobi się gorąco, wspinamy się na szczyt Morne Blanc w Parku Narodowym Morne Seychellois. Ścieżka jest stroma i przebiega przez liczne, śliskie skały. Wejście na 667 metrów nad poziomem morza nie należy do wyjątkowych osiągnieć, ale przy panującej tu temperaturze i lepkim, zatykającym płuca powietrzu, odnosi się wrażenie spacerowania po wielkiej saunie.

Seszele

Morne Blanc.

Seszele

Jeszcze tylko ostatnie 50 metrów.

Na szczycie znajduje się platforma widokowa, usytuowana spektakularnie nad mierzącą 300 metrów skalną ścianą. Z platformy roztacza się wspaniały widok na okolicę.

Seszele

Widok ze szczytu Morne Blanc.

Nieco niższym wzniesieniem w Parku Morne Seychellois jest Mount Copolia. Na szczycie tego uformowanego z typowych, granitowych skał płaskowyżu, znajduje się duża populacja owadożernych roślin Dzbaneczników.

Seszele

Copolia Trail.

Seszele

Widok na najwyższe wzniesienie Seszeli – Morne Seychellois.

Seszele

Seszele

Dzbaneczniki.

break

Wyruszamy ponownie do południowej części wyspy gdzie pragniemy pozostać na plażach Petite Anse i sąsiedniej Anse Soleil. Niestety nie gościmy na nich długo. Pogoda zaczyna się pogarszać i w oddali widać już nadciagającą burzę. W drodze powrotnej jedziemy w ulewnym deszczu, momentami tak silnym, że widoczność wynosi tylko około 5-6 metrów.

Seszele

Stwierdzam, że po deszczu wzrasta aktywność owadów, więc jak na kokosowego żołnierzyka przystało, wkładam mój hełm z łupiny i pilnuję pozostałych karamboli przed zaciekłymi atakami.

Seszele

Na straży spokoju i karamboli.

break

Pomimo zachmurzenia i przelotnych opadów schodzimy na dół do zatoki. Moi ludzie idą się kąpać, natomiast ja siedzę ukryty pod drzewami. Nagle przychodzi krótki, ale bardzo silny deszcz. Wielkie i gęsto spadające krople rozbijają się na głowach moich ludzi, tworząc rodzaj pulsującej poświaty. Powierzchnia morza przypomina gotującą się w olbrzymim kotle wodę, a oni siedzą w nim zanurzeni aż po same brody. Odnoszę wrażenie, że gotuje się zupa Basiowo-mAT'owa. 🙂

Seszele

Ciemne chmury nad Parkiem Narodowym Morne Seychellois.

Ostatni dzień w tym cudownym, beztroskim zakątku świata. Oddajemy wypożyczone auto i jedziemy do Victorii autobusem. Sama przyjemność przeżycia jazdy razem z ludnością miejscową, jest warta jeszcze jednej wizyty w Stolicy.

Seszele

Seszele urzekają swoim pięknem. Cudowne krajobrazy, krystalicznie czysta woda oceanu, malownicze, białe plaże i wspaniałe, tajemnicze góry z rajskimi lasami pełnymi fascynującej i absolutnie wyjątkowej fauny i flory. Każda jedna chwila spędzona w tym wyspiarskim kraju to wspaniałe przeżycie i całkowite odprężenie.

Seszele

W mojej torbie zabieram ze sobą kilka koralów i muszelki, które znalazłem na plaży oraz parę seszelskich monet z krabem w muszli, z Lodoicją seszelską, z rybą i z niezmiernie rzadką Czarną Papugą.


Klocek